to jest jak jakaś gra, której zasad nie rozumiem. jak wróżenie z fusów, z petów czy popiołu z pieca. to nie powinno tak przebiegać. powinno być proste i jednoznaczne. chodź tu, albo wypierdalaj, a nie jakieś hola hola, a może by tak, siak, srak, albo jeszcze inaczej i na dwieście innych sposobów sobie życia utrudnianie.
deszcz pada i mam kota na kolanach. palę kolejnego papierosa i czekam, aż mi coś do głowy wpadnie, jakaś złota myśl, co to ją będę mógł patykiem wygrzebać i w lombardzie zastawić, a za otrzymane sto pieniążków kupię sobie coś ładnego i tylko dla mnie, jak te miodowe spodnie, co to S mi z dupy spada i w pasku dziurek brakuje. soko śpiewa o zbereźnościach różnych, a ja myślę, że mógłbym dziś łóżkowe fanaberie wyczyniać, a kot pobiegł do kuwety i poprzez oceaniczny piasek próbuje się przekopać na drugą stronę świata, bo ma potrzebę ucieczki z tego domu wariatów, a może tylko kupę zrobi, bo nażarł się kocich kabanosów, ciasteczek odkłaczających i innych łakoci, które przyniosłem po południu. a wszystko to oczywiście za jednym zamachem.
jeszcze jeden papieros i nic do powiedzenia. tyle pytań w głowie, a żadne nie przybrało wyjściowej formy, niech siedzą w szarych szlafroczkach i nie cisną się na język, bo niedajboże wypluję w nieodpowiednim momencie i znów wyjdę na głupka, co to nie potrafi się w sytuacji odnaleźć.
co byś zrobił, gdyby koniec świata był faktem niepodważalnym? dzień, godzina, wszystko wyznaczone. co zrobiłbyś tego dnia?
wynajął pokój w hotelu, choć wystarczyłaby tylko łazienka z dużą wanną. nalałbym do niej wszelkich pachnideł i leżał w niej z książką, choć nie wiem jaką, to chciałbym, żeby miała zieloną okładkę. leżałbym, czytał, a świat by się kończył i byłoby pięknie, i nie było by nic wcześniej, ani później. tylko wanna, książka i ja. ach, no może jeszcze kilka tabletek na spokojność, na nie wspominanie i nie planowanie, na tu i teraz obłędny spokój.
29.11.2012
28.11.2012
plusy chorej głowy
po kilku dniach spędzonych w łóżku, budzisz się rano z resztkami snu na rzęsach, a wszystko, co dotychczas sprawiało, że ból był nie do zniesienia, że marzenia o nieistnieniu, końcu świata i życia, że płacz w każdym zakamarku, że nikt nie kocha, że sam, że niczyj, że chuj wie, co jeszcze... wszystko traci znaczenie, oddychasz swobodnie, nie czujesz ciężaru i myśli się kłębią, że wypłata zaraz, że zakupy, że będziesz robił nalewki, że upieczesz pierniczki w kształcie gwiazdek, serduszek, aniołków, a nawet reniferów jeśli tylko zdobędziesz odpowiednie foremki. do pracy pójdziesz dziś spacerowym krokiem, bo niebo tak cudownie otuliło się chłodną szarością. wstąpisz do biblioteki, w której pani wycięta żywcem z czasów twojego dzieciństwa, siedzi z palcem zanurzonym w nosie. znów będziesz czytał o starożytnej filozofii, by poszerzać swe wąskie horyzonty na tym polu. znów weźmiesz się za hiszpański i filmy Bergmana. kupisz Zezowatemu krawat na święta, albo lepiej muszkę. rozwiesisz kolorowe lampki i będziesz słuchał radosnej muzyki. będziesz tańczył pijąc wino z czerwonego kieliszka, lub wprost z butelki, jeśli tylko będziesz miał na to ochotę.pierwszemu chętnemu opowiesz o "zapiskach maltego lauridsa brigge" i o tym, jak Rilke zaskoczył cię poetyckością swej prozy, i że można próbować odzyskać siebie.
wszystko to z wielkim zapałem, jak gdyby przyszłość istniała. jak gdybyś miał marzenia inne niż nie być. jak gdyby gdzieś tam był dom, w którym będziesz miał puszkę pełną ciasteczek korzennych czekających na dłoń wyciągniętą.
stany maniakalne niczym wybawienie.
wszystko to z wielkim zapałem, jak gdyby przyszłość istniała. jak gdybyś miał marzenia inne niż nie być. jak gdyby gdzieś tam był dom, w którym będziesz miał puszkę pełną ciasteczek korzennych czekających na dłoń wyciągniętą.
stany maniakalne niczym wybawienie.
26.11.2012
poniedziałek mamy z dyńki
- No, dobre uczynki zawsze do ciebie wracają.
- Złe też wracają.
- Ty to potrafisz zjebać.
*****************
- I byłam dziś w kościółku, i zapaliłam świeczkę, i dałam 0,50 gr na ofiarę.
- Masz plusa u Jezusa.
- Za ciebie też kiedyś zapaliłam świeczuszkę... za 2 zł.
- I co, sugerujesz, że mam ci teraz oddać?
*****************
- Kluch był dzisiaj dla mnie miły. Mam wrażenie, że ułoży nam się współpraca wreszcie.
- Nie przyzwyczajaj się.
- I kto tu potrafi zjebać?
*****************
- Kluch poszedł dziś do łazienki. Wraca, cieszy się i kopie jakąś kulkę radośnie.
- Co to było?
- Nie chcesz wiedzieć.
- Kurwa, ty tam przekraczasz wszelkie granice abstrakcji.
- W pracy z ludźmi abstrakcja nie posiada granic.
- Gówniana sprawa.
- Złe też wracają.
- Ty to potrafisz zjebać.
*****************
- I byłam dziś w kościółku, i zapaliłam świeczkę, i dałam 0,50 gr na ofiarę.
- Masz plusa u Jezusa.
- Za ciebie też kiedyś zapaliłam świeczuszkę... za 2 zł.
- I co, sugerujesz, że mam ci teraz oddać?
*****************
- Kluch był dzisiaj dla mnie miły. Mam wrażenie, że ułoży nam się współpraca wreszcie.
- Nie przyzwyczajaj się.
- I kto tu potrafi zjebać?
*****************
- Kluch poszedł dziś do łazienki. Wraca, cieszy się i kopie jakąś kulkę radośnie.
- Co to było?
- Nie chcesz wiedzieć.
- Kurwa, ty tam przekraczasz wszelkie granice abstrakcji.
- W pracy z ludźmi abstrakcja nie posiada granic.
- Gówniana sprawa.
25.11.2012
22.11.2012
wstyd jaki przeżywasz stojąc przy rejestracji; upokorzenie, gdy pytany opowiadasz o ścieżce, która cię tu sprowadziła, o rozpoznaniu, diagnozie, lekach; jakaś kobieta niemalże przytulona do twoich pleców wykrzykuje nazwiska, poleca lekarzy i szepcze ci do ucha: najlepiej wcale nie chorować.
gdyby to było takie proste, gdyby wystarczyło zmienić otoczenie, miasto, ludzi, myślenie; rzuciłbyś wszystko, ale to mózg źle funkcjonuje, to system nerwowy i hormonalny jest zepsuty; rozglądasz się po poczekalni, wszyscy się gapią, jesteś wśród wariatów; koniec stycznia - oznajmia kobieta zza zakratowanego okienka.
koniec stycznia? przecież ja do końca stycznia nie wytrzymam - rzucasz pomiędzy pręty - nie wytrzymam.
koniec stycznia. proszę być na 9 i przynieść legitymację.
nie dasz rady. idą święta
19.11.2012
braki
zawsze wydaje mu się, że jest niewystarczająco dobry.
zbyt mało wie, zbyt mało przeczytał, zbyt mało widział, zbyt mało rozumie.
zawsze chciałby bardziej.
zawsze myśli, że mógłby lepiej.
wrażenie, nieodparte wrażenie, że zjada sam siebie.
zbyt mało wie, zbyt mało przeczytał, zbyt mało widział, zbyt mało rozumie.
zawsze chciałby bardziej.
zawsze myśli, że mógłby lepiej.
wrażenie, nieodparte wrażenie, że zjada sam siebie.
statystyki bawią
mrowka to chuj [ktoś odkrył mroczną tajemnicę mrówczego bytu]
mina mrowki [jak zawsze lekko głupawa]
mina mrowki [jak zawsze lekko głupawa]
16.11.2012
Czasami próbuje myśleć o sobie. Zastanawia
się kim jest. Co oznacza dla poszczególnych jednostek. Ale to nie ma znaczenia.
Inni zawsze widzieli go tak jak chcieli. Zawsze najbardziej wkurwiało go
wmawianie mu, że jest silniejszy niż myśli, że przecież jest mrówką, a mrówki
są silne. Ale on nie jest żadną pierdoloną mrówką! To jedynie nalepka, coś co
przylgnęło do niego pewnie jeszcze przed narodzinami. Nie jest mrówką. Jest człowiekiem.
Mężczyzną. Chłopcem.
Czas przemija. Wszystko się zmienia
z dnia na dzień, a jednocześnie wciąż jest takie samo. Pewne wypracowane rytuały
dają mu poczucie bezpieczeństwa, stara się więc ich nie zmieniać. Niech będą. Niech
trwają w nieskończoność jak poranki z kawą i papierosem.
Kołakowski w wywiadzie z Żakowskim
mówił kiedyś o zaakceptowaniu marności życia, ale chyba coś źle zrozumiał, albo
nic nie zrozumiał. Tak czy inaczej nie jest w stanie przejść nad marnością do
porządku dziennego. Nie zgadza się na nią całym sobą, tak jak z tym, by nie
poszukiwać szczęścia, bo ono samo przyjdzie. Samo nic dobrego nie przyjdzie.
15.11.2012
Blokuję jego słowotok własnym
językiem. Wpycham wszystkie obietnice
tam skąd przychodzą. Nie chcę ich.
Może jeśli raz się kogoś straci,
nie można go już odzyskać. Ten, który wraca jest już kimś innym. Może faktycznie
niektórym niedane jest ze sobą być.
Może jestem zbyt egocentryczny, by
być z drugim człowiekiem.
12.11.2012
a życie toczy się dalej
Wciągnij powietrze nosem - tak wieczorem pachnie szczęście. - napisała Brooke, gdy był w drodze do kina. Przez chwilę zastanawiał się nad pojęciem "szczęścia", ale były to jedynie ułamki sekundy, coś z czego do końca nie zdawał sobie sprawy, a co zazwyczaj go męczy, to wieczne poszukiwanie definicji. Przecież uczucia... one nie potrzebują ciągu wyrazów określających, definiujących, nazywających, tłumaczących. Albo się coś czuje, albo nie. Koniec. Kropka. Finito.To terapia wypaczyła jego postrzeganie rzeczywistości, skierowała umysł na wieczne analizowanie, mielenie danych, rozpatrywanie ewentualnych konsekwencji. Ale terapii już nie ma. Już może przestać.
Zgasił peta i ciepnął go do kosza. Stojąc na jednej nodze i chwiejąc się na wszystkie strony, wyrzucił z buta kamyk i poszedł przed siebie. Pozbył się tego, co uwierało w stopę i jednocześnie wyhamował tok myśli. Czasami nie trzeba myśleć. Wystarczy instynkt.
Odetchnął głęboko. Tak mu dobrze.
W kinie zerkał na niego nieśmiało, z ciekawością dziecka obserwował jego reakcje, a później zapomniał o wszystkim, przestał się zastanawiać i wtedy ciało zupełnie się odprężyło, swobodnie opierał głowę na jego ramieniu, łapał go za rękę, nie czuł strachu. Przez chwilę nawet pomyślał, że chciałby przy nim dziś zasnąć
To było wczoraj. Wczorajszy dzień zniknął na zawsze. Niebawem zapomni jak śmiali się o ostatnim rzędzie, jego pamięć będzie wypełniał inny śmiech lub cisza.
Zgasił peta i ciepnął go do kosza. Stojąc na jednej nodze i chwiejąc się na wszystkie strony, wyrzucił z buta kamyk i poszedł przed siebie. Pozbył się tego, co uwierało w stopę i jednocześnie wyhamował tok myśli. Czasami nie trzeba myśleć. Wystarczy instynkt.
Odetchnął głęboko. Tak mu dobrze.
W kinie zerkał na niego nieśmiało, z ciekawością dziecka obserwował jego reakcje, a później zapomniał o wszystkim, przestał się zastanawiać i wtedy ciało zupełnie się odprężyło, swobodnie opierał głowę na jego ramieniu, łapał go za rękę, nie czuł strachu. Przez chwilę nawet pomyślał, że chciałby przy nim dziś zasnąć
To było wczoraj. Wczorajszy dzień zniknął na zawsze. Niebawem zapomni jak śmiali się o ostatnim rzędzie, jego pamięć będzie wypełniał inny śmiech lub cisza.
10.11.2012
9.11.2012
efekty uboczne
mogę czuć się splątany. też mi nowość.
ból głowy, zawroty głowy, nudności, stany depresyjne, brak apetytu, myśli samobójcze, upośledzenie koncentracji, zaburzenia snu, napady drgawek... i to kurwa ma leczyć depresję i stany lękowe???
ból głowy, zawroty głowy, nudności, stany depresyjne, brak apetytu, myśli samobójcze, upośledzenie koncentracji, zaburzenia snu, napady drgawek... i to kurwa ma leczyć depresję i stany lękowe???
8.11.2012
wiem, że nic nie wiem
Cały dzień słucham nowej płyty Avidana. Zachwycam się dźwiękami, rozpływam w słowach. Miły akcent ostatnich dni.
To, że uciekam przed odpowiedzialnością to norma, ale męczy mnie to niezdecydowanie. Z jednej strony chcę się bawić, a z drugiej wiem, że ta zabawa może źle się skończyć.
Wydarzenia ostatnich dni sprawiają, że zdaję sobie sprawę z tego, że nie mogę marnować czasu, bo w każdej chwili ktoś może zniknąć.Bo śmierć nie patrzy na wiek, na posiadanie kilkumiesięcznego dzieciątka, na szczęście, które tak późno i niespodziewanie przyszło. Ciach. I po szczęściu. Ciach. I nieszczęście.
Chcę i tak bardzo się boję, że wszystko się powtórzy, że cały truchleję, gdy podchodzi by przytulić. Spinam się nawet, gdy czyta mi Obronę Sokratesa, a ja siedzę z głową opartą na jego ramieniu, boję się poruszyć. Nie potrafię odszyfrować tego, co się dzieje i strasznie mnie to drażni, i mam w głowie chaos, i ta głowa boli.
To, że uciekam przed odpowiedzialnością to norma, ale męczy mnie to niezdecydowanie. Z jednej strony chcę się bawić, a z drugiej wiem, że ta zabawa może źle się skończyć.
Wydarzenia ostatnich dni sprawiają, że zdaję sobie sprawę z tego, że nie mogę marnować czasu, bo w każdej chwili ktoś może zniknąć.Bo śmierć nie patrzy na wiek, na posiadanie kilkumiesięcznego dzieciątka, na szczęście, które tak późno i niespodziewanie przyszło. Ciach. I po szczęściu. Ciach. I nieszczęście.
Chcę i tak bardzo się boję, że wszystko się powtórzy, że cały truchleję, gdy podchodzi by przytulić. Spinam się nawet, gdy czyta mi Obronę Sokratesa, a ja siedzę z głową opartą na jego ramieniu, boję się poruszyć. Nie potrafię odszyfrować tego, co się dzieje i strasznie mnie to drażni, i mam w głowie chaos, i ta głowa boli.
7.11.2012
Z życia pedała
Pod moją nieobecność w domu,
Zezowate Szczęście wyżarło mi wszystkie korzenne ciasteczka. Wyżarło lub
pochowało po kątach i przyniesie mi je do łóżka, gdyż jako prawdziwy jeszcze mężczyzna
[za miesiąc niestety kastracja] nocą
poluje i znosi mi na poduszkę swoje łupy – przeważnie stare bilety, chusteczki
higieniczne, orzeszki, okruszki i wszelkie świecidełka; staje mi nad głową i
drze japę tym swoim kocim uuurrrrłiałłłłł – co w jego języku oznacza – zobacz co
dla ciebie mam, a teraz dawaj mi za to jedzonko! Za karę łakocie, które przytaszczyłem
do domu, zostały schowane w kociej szafce. Figę z makiem dostanie!
Wczoraj przy bankomacie prawie dostałem
zawału. Niebieski bank znów zrobił mnie w ciula, więc gdy już ochłonąłem i
przespałem pół dnia, postanowiłem się z nim pożegnać. Zasiadłem wygodnie w
fotelu i sprawdziłem oferty konkurencyjnych banków. Wybrałem Różowy, gdyż
informacja na stronie zachwyciła mnie swą prostotą i możliwością założenia konta w 10 minut. Wklepałem niezbędne dane,
zaczekałem na telefon potwierdzający dojście wniosku i umówiłem się na dziś w
celu podpisania umowy. Cała zabawa miała mi zająć kilka minut, a w konsekwencji
spędziłem przy biurku 1,5 godziny! Do tego dałem się namówić na jakieś
ubezpieczenia i kartę kredytową. Zniosłem wszystko z głupawym uśmiechem na
twarzy, bo ciężko odpowiadało się na te wszystkie pytania.
Czy w pana gospodarstwie domowym ma
pan kogoś na utrzymaniu?
Nie, chociaż w sumie mam kota, czy
to się liczy?
Nie.
A pasożytniczy współlokatorzy
żerujący na miękkim sercu pracownika socjalnego?
Niestety też nie.
Tak więc, jak na rasowego pedała
przystało, mam konto w Różowym Banku i otrzymam różową kartę debetową w
kwiatki, będę nią szpanował w Tesco, w Lidlu, a może nawet w Polo.
5.11.2012
4.11.2012
misja specjalna
Włączam radio. Pokój wypełniają
dźwięki fortepianu. Kołyszę się w ich rytmie trzymając Zezowate Szczęście w
ramionach. Wtulam twarz w jego gęstą, długą sierść i cicho tłumaczę, że ma
wszystko dziś dokładnie obserwować, śledzić każdy ruch i grymas twarzy, a
później zdać mi relację z tego, co widział, co o tym myśli, czy wyczuł fałsz.
Musisz sprawdzić, czy to dobry
człowiek. – mówię mu na ucho.
Uuuurrrłiau! – odpowiada próbując wyrwać się z uścisku.
I musisz nauczyć się wreszcie miauczeć jak prawdziwy kot. Fakt, ja ciebie rozumiem, ale inne kotki cię nie zrozumieją,
a przecież chcesz znać inne kotki, prawda?
Zezowate patrzy na mnie jak na
debila i właśnie tak się czuję. Ok., już się zamykam – mówię krzywiąc twarz w
głupawym grymasie i podchodzę z nim do okna. Obserwujemy synogarlicę siedzącą
na balustradzie balkonu. Zezowate szykuje się do ataku, ja wyczuwam w sobie
kapitulację.
chciałbym
Dziś jest jeden z tych dni, gdy z
całych sił chciałbym wrócić do lasu, do Piotra. Rozpalić w piecu i usiąść przy
nim z kubkiem gorącej kawy i książką. Słuchać ognia. Patrzeć za okno. Uśmiechać
się do myśli. Później spotkać się z Piotrem przy stole i rozmawiać o
codzienności, albo o filozofii, albo zagrać w chińczyka i obejrzeć jakiś film
przed snem.
Za bardzo się denerwuję.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)