po kilku dniach spędzonych w łóżku, budzisz się rano z resztkami snu na rzęsach, a wszystko, co dotychczas sprawiało, że ból był nie do zniesienia, że marzenia o nieistnieniu, końcu świata i życia, że płacz w każdym zakamarku, że nikt nie kocha, że sam, że niczyj, że chuj wie, co jeszcze... wszystko traci znaczenie, oddychasz swobodnie, nie czujesz ciężaru i myśli się kłębią, że wypłata zaraz, że zakupy, że będziesz robił nalewki, że upieczesz pierniczki w kształcie gwiazdek, serduszek, aniołków, a nawet reniferów jeśli tylko zdobędziesz odpowiednie foremki. do pracy pójdziesz dziś spacerowym krokiem, bo niebo tak cudownie otuliło się chłodną szarością. wstąpisz do biblioteki, w której pani wycięta żywcem z czasów twojego dzieciństwa, siedzi z palcem zanurzonym w nosie. znów będziesz czytał o starożytnej filozofii, by poszerzać swe wąskie horyzonty na tym polu. znów weźmiesz się za hiszpański i filmy Bergmana. kupisz Zezowatemu krawat na święta, albo lepiej muszkę. rozwiesisz kolorowe lampki i będziesz słuchał radosnej muzyki. będziesz tańczył pijąc wino z czerwonego kieliszka, lub wprost z butelki, jeśli tylko będziesz miał na to ochotę.pierwszemu chętnemu opowiesz o "zapiskach maltego lauridsa brigge" i o tym, jak Rilke zaskoczył cię poetyckością swej prozy, i że można próbować odzyskać siebie.
wszystko to z wielkim zapałem, jak gdyby przyszłość istniała. jak gdybyś miał marzenia inne niż nie być. jak gdyby gdzieś tam był dom, w którym będziesz miał puszkę pełną ciasteczek korzennych czekających na dłoń wyciągniętą.
stany maniakalne niczym wybawienie.
1 komentarz:
Ależ to jest dobrze napisane!
Prześlij komentarz