Włączam radio. Pokój wypełniają
dźwięki fortepianu. Kołyszę się w ich rytmie trzymając Zezowate Szczęście w
ramionach. Wtulam twarz w jego gęstą, długą sierść i cicho tłumaczę, że ma
wszystko dziś dokładnie obserwować, śledzić każdy ruch i grymas twarzy, a
później zdać mi relację z tego, co widział, co o tym myśli, czy wyczuł fałsz.
Musisz sprawdzić, czy to dobry
człowiek. – mówię mu na ucho.
Uuuurrrłiau! – odpowiada próbując wyrwać się z uścisku.
I musisz nauczyć się wreszcie miauczeć jak prawdziwy kot. Fakt, ja ciebie rozumiem, ale inne kotki cię nie zrozumieją,
a przecież chcesz znać inne kotki, prawda?
Zezowate patrzy na mnie jak na
debila i właśnie tak się czuję. Ok., już się zamykam – mówię krzywiąc twarz w
głupawym grymasie i podchodzę z nim do okna. Obserwujemy synogarlicę siedzącą
na balustradzie balkonu. Zezowate szykuje się do ataku, ja wyczuwam w sobie
kapitulację.
2 komentarze:
Ciekawe przed czym owa kapitulacja? Przed nadciągającym Szczęściem? Czy przed nauczeniem Zezulca kociego slangu? Czy też może przed ludzką pokusą skosztowania drobiu balkonowego? ;-)
zapewne nie chodziło o balkonowy drób!
Prześlij komentarz