Po kilku godzinach w stolicy miał serdecznie dosyć. Gwar,
hałas, wszechobecny tłum. To nie jego bajka. Odwołał zaplanowane spotkania i
namówił Kataszę na wyjazd do jej dziadków, gdzie drwa rąbał, węgiel przerzucał,
strych sprzątał i śliwki na konfiturę przerabiał. Popołudniami przy mlecznej
kawie słuchał babcinych opowieści o życiu po wojnie i tęsknił za Benią
Kuleczką, za jej ciętym językiem i szczerością akceptowaną bezapelacyjnie,
głównie ze względu na jej zaawansowany wiek.
Wczesnym wieczorem kładł się i czytał, choć chwilami myśli
uciekały gdzieś na antypody pamięci, a przestrzeń podwójnego łóżka wypełniona
jedynie jego zwiniętym w kulkę ciałem prowokowała do wyciągania przed siebie
ręki i poszukiwania drugiego ciała, w które można by się wtulić i spokojnie
zasnąć, o innych ewentualnościach nie wspominając.
*
W poniedziałkowe południe stali przy ogromnym wiejskim stole,
a Katasza, wywijając drewnianą chochlą w powietrzu, piszczała:
- Tomek, pomyślałbyś kilka lat temu, że przyjdzie dzień, w
którym zrezygnujesz z imprezy, chlania i przygodnego seksu, by wyjechać na wieś
i smażyć przez cały weekend powidła? – zapytała
szczerząc białe zęby.
- Nie. Ale wiesz co, podoba mi się to. Wreszcie chyba
dorosłem i jestem tym, kim zawsze chciałem być. – odparł nie przestając mieszać łyżką w wielkim garnku.
- Co masz na myśli? Chciałeś być perfekcyjną gosposią? – zachichotała.
- Nie, skarbie, chciałem nie latać z dupą i robić to, na co
mam ochotę, bez wiecznego spełniania wszelkich oczekiwań, bez łaszenia się do
facetów, bez ciągłej próby znalezienia kogoś, kto by mnie chciał.
- A nie chciałbyś kogoś mieć?
- Może bym i chciał, ale nie nadaję się do tego. Nie wszyscy
są stworzeni do związków i chyba czas zaakceptować to, że nie potrafię się
zakochać, nawet gdybym bardzo się starał.
- A seksu ci nie brakuje?
- Brakuje. Czasami. – chwilę
pomyślał i dodał – Z wiekiem niestety coraz trudniej znaleźć kogoś
sensownego nawet na sam seks. Poza tym, jak wchodzę na śmietnik, to przeważnie
piję, a jak piję, to pierdolę głupoty i włącza mi się agresja w stosunku do
facetów, a to nikogo nie zachęca.
- Wy macie łatwiej chociaż z tymi portalami, bo jak ja się
na jakimś zarejestruję, to wyjdzie, że jestem zdesperowana, że mi zegar tyka,
albo jestem tak beznadziejna, że chłopa w necie muszę szukać.
- Ale kotuś, ja na śmietniku czuję się jak przedmiot
wystawiony na Allegro. Może dlatego najpierw otwieram piwo, a później fellow
czy Romka. Muszę się zalać, bo nie mogę znieść na trzeźwo tego, że tak bardzo
pragnę nieraz dotyku, że jestem w stanie umówić się z obcym facetem na
ruchanie. Nienawidzę tego słowa, ale ono najlepiej odzwierciedla te jebane
ustawki.
- Ale przecież seks jest pomimo wszystko przyjemny.
- Tak, ale zaspokaja jedynie fizyczne potrzeby, a emocje? One
pozostają nietknięte. Ewentualnie są po takim spotkaniu nadszarpnięte, bo
gdzieś tam w środku cały czas mam nadzieję na miłość, a do tej daleko od mechanicznego
dymania. No i później leżę pod kocem i kwilę, że znów dałem dupy i zdradziłem
samego siebie. – Tu zaśmiał się ponuro i
zagapił w okno i las za nim. – Pamiętasz, jak kiedyś było łatwo? Pyk i
człowiek zakochany, a przynajmniej zauroczony. Motyle w bebechach i rumiane
policzki. A i seks bez zobowiązań był przygodą, a nie jakąś tragedią, dramatem
wenezuelskim. Kiedyś lody ino z miłości, a teraz… człowiek się cieszy, jak się
nadarzy okazja.
- O nie! – zapiała Katasza
– Ja bym loda obcemu nie zrobiła. To obrzydliwe!
- Widzisz, jak to się wszystko u mnie pozmieniało. Teraz łatwiej
mi zrobić komuś loda, niż iść na całość, bo oddać siebie w całości, to wpuścić
kogoś do swojego życia. O całowaniu się nie wspomnę, bo to już całkiem inna
bajka.
1 komentarz:
Pięknie napisane
Prześlij komentarz