Upijam się w łóżku. W głowie zleżałe myśli.
Farfocle, których nie potrafię ułożyć w zaklęcia, które mogłyby mnie zbawić. Chciałbym
przeminąć. Rozpłynąć się w czasach. Jednocześnie się tego bojąc.
Zerkam na Zezowate Szczęście – patrzy na mnie, jakby miał
pretensję, że znów zatruwam go dymem, a ja czuję się winny odpalając kolejnego
papierosa. Jednocześnie rozpływam się w miłości do niego. Łzy na końcu nosa, bo
jest Szczęście Zezowate. Bo jest piękne. Bo trzyma mnie przy życiu. Bo ma takie
łapki. Bo ten nosek. Bo te oczka zezowate tak patrzą.
2 komentarze:
No wlasnie czasami wystarczy taki kochany czworonozny przyjaciel, przeciez nie poradzi sobie bez Ciebie, do ludzi czesto sie rozczarowujemy, do kotkow, psiakow nigdy. Teresa
to fakt, zwierzęta zawsze są cudowne.
Prześlij komentarz