Czytał opowiadanie E. Pasewicza "Krzyki" znalezione w jednej z książek kupionych jesienią. Fetysz. Zabawa. Odrealnienie. Uśmiechy. Niewinność. I przekreślające to wszystko Krzyki. Zaskoczony nie potrafi skupić się na dalszej lekturze. Czasami kilka stron tekstu wzbudza w nim więcej emocji niż życie.
4 komentarze:
Nawet jak czytam dla zabicia czasu ksiazka musi mnie poruszyc, dac do myslenia. Opowiadan troche sie boje, ze tak szybko sie koncza, mam taki niedosyt, szczegolnie jak jest ciekawe. Opowiadan, o ktorych piszesz nie czytalam, Krzyki, dzielnica Wroclawia, znam, bywalam, Wroclaw to moje najlepsze lata, kiedy studiowalam. Teresa
Mam podobnie z opowiadaniami, ale to dobra forma, gdy nie można skoncentrować się na dłuższym tekście. Poza tym, jeśli książka mnie zauroczy - niedosyt mam nawet po 500 stronach :)
Krzyki natomiast mają tu podwójny wydźwięk, co najmniej podwójny. A opowiadanie polecam :)
Chyba jestem zbyt prosty do Twych wynurzeń, bowiem dla mnie fetyszem to są mięśniaki, takie żywe, które da się dotknąć, rozróżnić (nazwijmy to) gatunek skóry, ocenić rozwój umysłowy, choć u mięśniaków jest on ogólnie niski, stopień umięśniania, rekację na mój dotyk i inne...
Książki - no czytam czasem, ale nie dają tyle doznań co bezpośrednie spotkanie z mięśniakami.
Chyba faktycznie nie zrozumiałeś, bo termin "fetysz" dotyczy skrótowego opisu opowiadania, aczkolwiek książka również może być fetyszem.
Prześlij komentarz