Wełniane skarpetki z doszytymi do nich
zwierzątkami, luźne bawełniane spodnie w drobne kwiatki i za duża bluza,
należąca do poprzedniego życia. W tle John Coltrane. Zimne piwo i książka,
która przywołała dziwny smak w ustach. Coś czego nie jest pewien, a jednak w
jakiś dziwny sposób czuje, choć nie może sobie wszystkiego dokładnie
przypomnieć. Pamięta jedynie ten paskudny smak wywołujący niechęć. Próbuje spłukać
go zimnym piwem, które podrażnia bolące gardło.
Poznał go kilka dni temu na śmietniku, a
rozrzedzona procentami krew pozwoliła na snucie fantazji. Pozwolił wcisnąć się
w rolę, jakiej dotychczas nigdy nie odegrał i do głowy by mu taka zabawa nie
wpadła, bo nigdy nie odczuwał potrzeby bycia własnym przeciwieństwem. Dał się
jednak namówić, bo podobało mu się to zainteresowanie, pragnienie, jakie
wzbudzał w drugim człowieku. Z niebywałym entuzjazmem był w stanie stać się
kimś innym, choć nie odczuwał takiej potrzeby. Wystarczyłby mu zwykły seks. Jednak
podniecenie jakie wyczuwał w Bi, gdy udawał, że te fatałaszki mogą być ciekawą
odmianą sprawiło, że dał się ponieść chwili.
Wszystko zorganizował, choć czuł się śmiesznie. Bał
się, że w trakcie spotkania wybuchnie nieopanowanym chichotem przez co wszystko
zepsuje, a przecież Bi postarał się o oprawę mieszkaniową i napiętą pożądaniem
atmosferę. Czuł się cudownie, gdy zdawał sobie sprawę z tego, że wreszcie ktoś
go pragnie.
Na dwie godziny przed spotkaniem zadzwoniła
Katasza. Potrzebowała noclegu. Zgodził się, choć jeszcze przez jakiś czas
kombinował, gdzie mógłby ją wysłać, z kim umówić, gdzie upchnąć na tych kilka
godzin, by mógł jednak skorzystać z okazji. Powiedział jej, że umówił się na
seks i nawet zaproponowała by zostawił ją samą w mieszkaniu, jednak wiedział,
że później będzie musiał zdać jej relacje, a tego nie chciał. Nie chciał wracać
do domu, w którym ktoś by na niego czekał. Ktoś, kto zobaczyłby go po takim
spotkaniu. Wtedy potrzebował jedynie gorącej wody i butelki wódki, by poczuć
nierealność sytuacji i móc sobie wmówić, że to tylko fantazja, że nie dał się
wydymać obcemu facetowi, który tak naprawdę nie pragnął jego, tylko jego
kobiecych rysów twarzy, długich nóg i gładkiego ciała. Facetowi, który nie
chciał widzieć w nim mężczyzny, którym przecież jest i żadne przebranie tego
nie zmieni, bo czuje się mężczyzną i jest mu z tym dobrze.
Najpierw w przypływie złości powiedział Kataszy,
że spierdoliła mu wieczór tym niezapowiedzianym najazdem, później jednak przy
kolejnych drinkach ze świeżą mięta zrozumiał, że ta jej wizyta, to najlepsze,
co mogło mu się w ten weekend przydarzyć. Próbowałby wejść w rolę, której nie
czuje. Już kiedyś to przerabiał i konsekwencje nie były zbyt przyjemne. Zdał sobie
sprawę z tego, że chciałby żeby ktoś pragnął Tomka, a nie Kici, którą nie jest,
a którą na chwilę próbował się stać, by ktoś go na moment przygarnął.

