17.02.2013



Czasami kłamie sam sobie, a kłamstwo staje się formą obrony przed prawdą, bo prawda może zabić nadzieję, a tę jedną chce utrzymać przy życiu, choć jeszcze kilka miesięcy temu dusił ją gołymi rękoma i miotał w jej kierunku wymyślnymi przekleństwami, których nie powstydziłby się szewc czy marynarz. Kołysze sam siebie na falach wspomnień, których nigdy nie przeżył. Wymyśla sobie dzieciństwo pachnące drożdżowym ciastem i zbożową kawą z mlekiem, dom, w którym kiedyś zamieszka, rozmowy z bratem, który usiądzie z nim na werandzie i będzie opowiadał o żonie, której nie zdążył poznać i dzieciach, które się nigdy nie urodzą. Czasami wydaje mu się, że już nie pamięta jego głosu i strasznie się tego boi, bo to świadczy o tym, że kiedyś wszystko wyblaknie, a później zniknie nie pozostawiając po sobie śladu. Paradoksalnie umyka mu jedyne, co chciałby pamiętać, a cała reszta, którą chciałby wyprzeć czepia się ze zdwojoną siłą i szarpie. A może któregoś dnia jadąc tramwajem do pracy zorientuje się, że nic już nie ma znaczenia, że jest wyprany z uczuć i czysty jak źródlana woda. Wtedy będzie mógł stworzyć siebie od nowa

2 komentarze:

Aberfeldy pisze...

Kiedy będzie już wyprany z uczuć, nie będzie czysty, lecz wypalony. I zrozumie wtedy, że jest już za późno na tworzenie siebie od nowa. Nie będzie też mu się chciało tworzyć siebie od nowa - bo po co?

To co nazywasz wypraniem z uczuć, jest po prostu śmiercią części osobowości. To co zostanie, to będzie tylko wypełniacz pustej skorupy.

Mrówka pisze...

nie dramatyzuj. każdy ma swoją wizję i interpretację, a moja widocznie zdecydowanie różni się od Twojej