Zezowate Szczęście jest jak
narowisty kochanek, nie zna umiaru, wgryza się w skórę do bólu, do krwi, która
nie robi na nim wrażenia. Czasami mam ochotę ukarać go, zemścić się za tę siateczkę
zadrapań na dłoniach, za ślady zębów i nieprzespane świty, ale w
przeciwieństwie do kochanka, on nie rozumie moich protestów, nie pojmuje
znaczenia słów. Jest niewinny w swojej potrzebie zabawy. Pozostaje tylko
kochać.
Czasami jedynym wyjściem jest
miłość, poddanie się jej bez zbędnych kombinacji, bez kalkulowania ile z tego
będę miał, a ile będę musiał dać, ile będzie radości, a ile smutków, ile zmartwień,
kłótni, ciepłych słów, powarkiwań, uśmiechów, szeptów…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz