21.12.2011

Koszmar nocy ubiegłej


Obudził się w środku nocy. Dawno tak się nie bał. Trząsł się ze strachu i nie mógł znaleźć włącznika lampy. Nie mógł rozproszyć ciemności, by odegnać koszmar.
Boże, nie pamiętam jego twarzy! Krzyczał w środku jak wariat. Nie pamiętam! Nie pamiętam! Nie pamiętam! Boże, on nie ma twarzy! Ja chcę pamiętać! Pamiętać taką, jak wtedy w parku, gdy leżał w wysokiej trawie, a ja siedziałem nad nim i uczyłem się tych rysów wchłaniając je opuszkami palców! A teraz jej nie ma! Nie ma!
Krzyczał i szlochał, dusił się i dalej szlochał, krzyczał, że to jedno musi pamiętać, bo inaczej przestanie w cokolwiek wierzyć. Krzyczał, aż ponownie się obudził. Tym razem faktycznie. W szyby uderzał deszcz, wiatr wył niemiłosiernie. Uspokajając rozedrgany oddech zamknął oczy. Pod powiekami twarz w trawie, w dłoniach, w uśmiechu i dziesiątkach grymasów. Pamięta. Przecież nie mógłby zapomnieć.
Zasnął spokojny, wtulony sam w siebie, jak w drugiego człowieka; szczelnie opleciony własnymi ramionami. Śnił zieloną łąkę pościeli i dwa ciepłe ciała.
Czego Ci życzyć na święta? Pomyślał przed chwilą.
Nie wypluję z siebie stu słów, nie pogubię ich w biegu, jak kamyków wypadających z kieszeni.
Bądź szczęśliwy.
Nieszczęśliwy beze mnie. Podsunęła jakaś wredna część jego osobowości, a ta druga łagodna, głośno protestowała.
Bądź szczęśliwy.

Brak komentarzy: