18.06.2011

Popołudniowy sen


Są na polu stokrotki,
są na łące rumianki.
Pójdę, kwiatów nazbieram
i uplotę trzy wianki.
[Hanna Ożogowska – Marcinkowe wierszyki, 1957]

Mrówka zmęczony tygodniem, wrócił z Warzywniaka, wypił dwie wódki z sokiem porzeczkowym, zapił je kawą, zwinął się w kulkę i zasnął.
Siedział na zielonej łące rozkoszując się ciszą, gdy ujrzał na horyzoncie białą plamę. Eh, zapomniałem okularów. – pomyślał, a nawet cicho powiedział do mleczyków. Biała plama zbliżała się tanecznym krokiem, ale mimo tego nie stawała się wyraźniejsza. Coś się w niej wciąż zmieniało, przeobrażało i fatamorganowało. Gdy była na tyle blisko, by Mrówka mógł ocenić jej płeć, okazało się, że plama jest Waćpanną w białej, zwiewnej sukience z ręcznie wymalowanym makiem, wijącym się od kolan, przez biodra, aż po dumnie wyprężoną pierś.
Witam Makowa Panienko. – powiedział Mrówka uśmiechając się od ucha do ucha, a gdy zmrużył oczy, by dokładniej przyjrzeć się twarzy, okazało się, że Makowa Panienka nosi w sobie Chłopca. Wyglądali niczym hologram, w zależności od kąta patrzenia - dziewczynka lub chłopczyk. A to ci cudo – pomyślał Mrówka.
Ahoj. – odpowiedziała Makowa Panienka, ale Mrówka oczywiści źle zrozumiał.
Co za chuj? – zapytał zaskoczony.
Jaki chuj? Gdzie? – zapytała panienka i zaczęła się nerwowo rozglądać.
Nieważne. Nie dość, żem ślepy, to jeszcze słuch mi chyba szwankuje. – zagaił Mrówka lekko zażenowany swym słownictwem w obecności niewiasty.
Makowa Panienka rozsiadła się pośród traw i skubała bogu ducha winne koniczynki. Rozmowa się nie kleiła. Mrówka niby chciał o coś zapytać, niby coś opowiedzieć, ale co próbował się w sobie zebrać, to jakiś strach się w nim budził i w konsekwencji słowa nie mogąc z siebie wydusić, wpadł na pomysł i poderwał się z ziemi.
Gdzie biegniesz? – zapytała Makowa Panienka.
Zaplotę Ci z ziół wianek. Tak na szczęście na tę randkę, co się na nią wybierasz i będziesz w nim mogła udawać dziewicę. – palnął Mrówka i niestety nie mógł słów już cofnąć, zawrócić, odwołać. Poleciały w świat.
Nawet się nie zorientował kiedy dostał w łeb wiklinowym koszykiem, którego wcześniej niestety nie zauważył.
Kretyn! – krzyknęła Waćpanna – Ja nie muszę nikogo udawać! Ja jestem Brooke Zawsze Dziewica!!!
Mrówka tak się wystraszył, że aż się obudził.

4 komentarze:

Emma pisze...

:D

uwierz lub nie, ale już w okolicach połowy tekstu zaczęłam się domyślać, kim jest Makowa Panienka. dokładnie to zdanie mnie naprowadziło na trop:
,,Jaki chuj? Gdzie? – zapytała panienka i zaczęła się nerwowo rozglądać." :D

Mrówka pisze...

Emmo, dlaczego akurat to???:D
Przecież każdy wie, kim jest Waćpanna:)

Brooke pisze...

No do Chuja pana:PPPPP Najpierw Was wyściskam, a potem pozabijam:)

cmoki w kroki:)

Mrówka pisze...

Ale dlaczeeeeegooooo???? Ja nie chcę jeszcze umierać!!! Najpierw chcę się dowiedzieć, jak było na randce :P
Swoją drogą nie zasłużyłem na śmierć - nad snami się nie panuje:P

cmoki w kroki? no się Waćpanna rozbrykała, ale nie będę dywagował po czym :P:P:P