Śniło  się Mrówce drzewo rozłożyste, o wielkich, grubych konarach. Drzewo  rosło w mrówczej głowie i oszałamiało ferworem zieleni. Siedziały na nim  anioły; miały białe, koronkowe sukienki; każdy anioł był chłopcem, a  piegowate twarze niektórych z nich okalały złote loki. Anioły  rozsypywały dookoła złote ziarenka i tym sposobem napełniały mrówczą  głowę fantazją.
Mrówka stał naprzeciw Ka. W jego piwnych oczach odbijały się błękitne stawy mrówczych oczu, pływały w nich nimfy, śpiewały spokojne pieśni w nieznanym im języku.
Nigdy nie widziałem robaczka świętojańskiego – powiedział Mrówka.
Ka uśmiechnął się i spojrzał w górę. – Są ich tu przecież setki głuptasie. Wystarczy, że spojrzysz szerzej.
Faktycznie, otaczały ich małe, fruwające istotki ze świecącymi kuperkami.
To są one? – zapytał Mrówka z rozdziawioną z zachwytu buzią.
Tak, tak je sobie wyobrażasz.
A ognie Świętego Elma?
Odwróć się. – powiedział Ka wskazując za mrówcze plecy.
Ja pitolę! – zakrzyknął Mrówka podskakując z radości i klaszcząc w dłonie. – mogę tu zobaczyć wszystko czego zapragnę?
Wszystko.
Niebieskie tramwaje na Tibidabo? – krzyknął i usłyszał dźwięk tramwajowych dzwonków.
Magiczny. Chcę, żeby był tu Magiczny Człowieczek. – Wyszeptał cichutko, jak gdyby nagle wystraszył się, że pragnień nie wolno wypowiadać na głos, bo się nie spełnią.
Jest tu od dawna. – powiedział Ka. – Siedzi swym zwyczajem na Drzewie Fantazji i zaplata aniołkom włosy na papiloty, bo wie, że lubisz loczki.
Mrówka odwracał właśnie głowę, gotowy do biegu, do wdrapania się na najwyższe gałęzie pomimo lęku wysokości, już kątem oka dostrzegał to szczupłe ciało obleczone w ciemną zieleń, profil twarzy, zarys uśmiechu najpiękniejszego, jaki kiedykolwiek widział, gdy nagle usłyszał:
Kurwa! Znów zaspałem!
Zamknij się! – wrzasnął nakrywając głowę kołdrą i próbując wrócić do snu, niestety bezskutecznie.
Mrówka stał naprzeciw Ka. W jego piwnych oczach odbijały się błękitne stawy mrówczych oczu, pływały w nich nimfy, śpiewały spokojne pieśni w nieznanym im języku.
Nigdy nie widziałem robaczka świętojańskiego – powiedział Mrówka.
Ka uśmiechnął się i spojrzał w górę. – Są ich tu przecież setki głuptasie. Wystarczy, że spojrzysz szerzej.
Faktycznie, otaczały ich małe, fruwające istotki ze świecącymi kuperkami.
To są one? – zapytał Mrówka z rozdziawioną z zachwytu buzią.
Tak, tak je sobie wyobrażasz.
A ognie Świętego Elma?
Odwróć się. – powiedział Ka wskazując za mrówcze plecy.
Ja pitolę! – zakrzyknął Mrówka podskakując z radości i klaszcząc w dłonie. – mogę tu zobaczyć wszystko czego zapragnę?
Wszystko.
Niebieskie tramwaje na Tibidabo? – krzyknął i usłyszał dźwięk tramwajowych dzwonków.
Magiczny. Chcę, żeby był tu Magiczny Człowieczek. – Wyszeptał cichutko, jak gdyby nagle wystraszył się, że pragnień nie wolno wypowiadać na głos, bo się nie spełnią.
Jest tu od dawna. – powiedział Ka. – Siedzi swym zwyczajem na Drzewie Fantazji i zaplata aniołkom włosy na papiloty, bo wie, że lubisz loczki.
Mrówka odwracał właśnie głowę, gotowy do biegu, do wdrapania się na najwyższe gałęzie pomimo lęku wysokości, już kątem oka dostrzegał to szczupłe ciało obleczone w ciemną zieleń, profil twarzy, zarys uśmiechu najpiękniejszego, jaki kiedykolwiek widział, gdy nagle usłyszał:
Kurwa! Znów zaspałem!
Zamknij się! – wrzasnął nakrywając głowę kołdrą i próbując wrócić do snu, niestety bezskutecznie.
 
3 komentarze:
deportowałeś się w całość? z całym kramem? nigdy tego nie robiłam, choć miałam ochotę, ale boję się, że po drodze mi zeżre jakieś teksty, a mam je tylko na blogu, więc byłoby mi żal.
witaj, Mrówko! :)
a nie, nie w całości - teraz dopiero widzę :)
może i lepiej nie wlec starego ogona za sobą?
Witam Emmo w nowym lesie:)
Ogonek zostaje na starych śmieciach, gdyż zaczynam od nowa:)
Prześlij komentarz