Nie kocham go. Pomyślał Mrówka i spiął włosy na czubku głowy
za pomocą dwóch ołówków. Konstrukcja padła w 15 sekund. Szajse! Krzyknął szeptem
i ponowił próbę ujarzmienia fryzury. Nalał sobie kieliszek wina i wydudlił go
zezując wokół, jakby ktoś miał mu go wyrwać z dłoni. Odpalił papierosa,
wyłączył telefon i pomyślał, że szkoda, że nic nie czuje do P. , że nie potrafi
wzbudzić w sobie euforii, tych
brzusznych trzepotań i drgań. Czasami tylko, gdy wypije więcej niż zazwyczaj ma
ochotę go dotykać, wtulać się w niego, przechodzić zapachem. Wsuwa sobie jego
dłoń we włosy i chce kiciania. Chce żeby było delikatnie i żeby bolało. Czasami
boi się, że to się skończy.
P. pojawił się któregoś dnia i nawet już Mrówka nie pamięta
którego. Onieśmielał go swoją pewnością siebie i Mrówka nie zauważył jak to się stało, że
zaczęli żyć razem. Zagapił się, bo przecież nie chciał, a stało się, nie
powiedział nie. Nic nie powiedział, jakby mu słów zabrakło. Przyjął obecność
jako coś naturalnego i ta obecność właśnie sprawiła, że życie stało się
normalne. Przynajmniej Mrówka myśli, że to normalne, bo jakie niby miałoby być?
Czeka z kolacją, pierze mu gacie i pozwala przy sobie zasypiać, choć kupił drugą
kołdrę bo z P. nie lubi spać pod jedną. To chyba normalność.
P. czasem zmywa, a czasami tylko jest i to Mrówkę drażni, bo
musi robić śniadania, pakować kanapki do pracy i sprzątać okruchy i Mrówka
czuje się jak Kopciuszek bez perspektywy balu wieczorem, bo z P. na balowanie
nie ma szans. No może raz w miesiącu gdzieś wyjdą i Mrówka rozpływa się
radośnie tyniając i korzystając z okazji pije jedno piwo za drugim, aby świat
razem z nim wirował. Czasami miesza piwo z krótkimi i zapomina o wszystkim,
nawet o P., gubi go na parkiecie i krąży pomiędzy starymi znajomymi zbierając
plotki o rozstaniach i powrotach, o nowych kochankach i innych tragediach. Później
wracając do domu opowiada z rumieńcami na twarzy, że ten jest z tym, ci się
wymienili chłopakami, a tamci rozstali się z wielkim hukiem. P. przygląda mu
się wtedy jak jakiemuś dziwnemu zwierzątku, bo Mrówka rzadko tak papla bez
opamiętania.
Czasami P. pyta czy są razem, mówi, że czas pomyśleć o
wspólnym mieszkaniu. Mrówka robi wielkie oczy i brwi mu podjeżdżają pod sam
sufit. Po co? Po co to nazywać? –pyta – Po co wkładać w jakieś sztywne ramy? Przecież
tak jest dobrze.
Nie kocham go, myśli Mrówka nalewając sobie kolejny
kieliszek wina. Lubi go, nawet bardzo lubi, ale nie kocha i raczej nie pokocha,
bo życie z nim jest za bardzo poukładane i przewidywalne. Wie, że w wolny dzień
będą leżeli w łóżku i oglądali serial, po południu może wyjdą gdzieś na kawę
lub obiad, a później wrócą i P. zaśnie obok na kanapie, bo po kawie zapada w
drzemki. Wie, że gdy P. nie przyjedzie na noc to zadzwoni po pracy i opowie o
swoim dniu, pomarudzą, pośmieją się, a później P. powie, że go kocha i życzy
dobrej nocy. Mrówka pomyśli – ja Ciebie nie i wymruczy coś na odczepnego, coś w
stylu, że ciężko będzie zasnąć bez Ciebie, bo to akurat prawda, z P. zasypia
się lepiej, szybciej, przyjemniej, bo jego oddech uspokaja i przytulenie jest
przyjemne.
Rytuały dają poczucie bezpieczeństwa, ale czegoś w tym
brakuje i choć Mrówka sam nie wie czego, to jednak ten brak silnie odczuwa.
3 komentarze:
Straszne! Tak nie można żyć. Toż to gehenna normalnie. Rzuć go zaraz, nie możesz się tak męczyć, absolutnie. ;-)
No właśnie wiem :D Nie dość, że ja się męczę, to jeszcze biedaka w lata zaciągam ;)
c'est la vie
Prześlij komentarz