13.06.2016

Zapach

Po przebudzeniu we włosach odkrył zapach perfum. Dmuchnął na kosmyk opadający mu na twarz i uśmiechnął się sam do siebie, po czym sturlał się na podłogę i przeciągnął, aż coś złowieszczo zatrzeszczało w biodrach. Sięgnął po telefon i znów się uśmiechnął. Czuł się trochę jak zdrowo jebnięty pajac, ale nic sobie z tego nie robił i z uśmiechem na twarzy podreptał zaparzyć pierwszą kawę. W kuchni mina mu zrzedła i z małego gołąbka pokoju przeistoczył się w Charlesa Mansona rządnego krwi i ofiar. Trzaskał wszystkim, co mu wpadło w ręce. Jeden worek śmieci wyniósł pod drzwi jednego współlokatora, drugi postawił pod pokojem drugiego. Znalezioną w zlewie torebką herbaty, oblepioną okruchami i innymi farfoclami, cisnął przez cały korytarz, aż plasnęła o drzwi Pimpusia Sadełko, po których zjechała na podłogę zostawiając za sobą ślimaczy ślad. Wyjął z szafki mleczko do czyszczenia i szorował, szorował, szorował, aż pidżama w króliczki zrobiła się mokra od piany rozpryskującej się we wszystkich kierunkach. Miss Mokrego Podkoszulka, kurwa mać, tylko dłoni nie mogę nikomu pokazywać, bo zniszczone detergentami, pomyślał i podetknął sobie pod nos pasemko włosów, które wymsknęło się z ciasno związanego kucyka. Sama chemia. Po zapachu perfum nie było już prawie śladu. Zniknął. Przez chwilę zastanawiał się czy ich właściciel też zniknie z jego życia, jak to zazwyczaj bywa z facetami i ile czasu mu to zajmie?

Ile razy można zaczynać żyć od nowa? Aż wreszcie się uda? Aż trafi się w odpowiednie trybiki? Tylko skąd brać na to siłę? Coś w środku wstrzymuje oddech w podekscytowaniu i szepcze, że trzeba wciąż próbować. A później pojawia się myśl, że chciałby umrzeć w dniu, w którym spadnie pierwszy śnieg.

Brak komentarzy: