21.01.2016



Odpalił koło południa komputer. Wyskoczyła startowa strona – Google.pl – a na niej cztery kolorowe koty. Pomyślał: „Dziś dzień kocura? Nie mam nic dla Zezowatego Szczęścia. Cóż za wstyd i hańba!”. Z ciekawości najechał kursorem na kociaki i okazało się, że to Dzień Babci. W przypływie nieśmiertelności chwycił za telefon i wybrał numer Beni Kuleczki. Abonent niedostępny. Wyparł odejście.
A może zapomniał, bo nie widział jej kilka lat. 

Później myślał o ludziach, których ostatnio poznał. Pełni rolę amatora terapeuty – słucha, pociesza, radzi. A dziś, gdy potrzebował towarzystwa, chociażby jednego człowieka, który posiedziałby obok, coś opowiedział, czegoś wysłuchał, napił się razem z nim herbaty, okazało się, że nikt nie ma czasu. Poczuł się jak tania dziwka, która jest na każde zawołanie. Pomagał w przeprowadzkach, towarzyszył po rozstaniach, słuchał o problemach. Nie mówił nic o sobie, bo nie było okazji, by coś wtrącić pomiędzy te niekończące się monologi. Zaniedbywał dla nich swoje magiczne światy zaklęte na kartach książek i nic z tego w sumie nie miał. Chociaż poznał przecież historie innych ludzi…

Przyjaciele. Pomyślał. Pięć tabletek na śniadanie. 2 na kolacje. W międzyczasie wino lub piwo. Świat zaklęty w małych krążkach, owalnych kapsułkach i szklanych butelkach. Cały sens bytowania na tym świecie.

1 komentarz:

Adi pisze...

W życiu poznajemy ludzi, oceniamy ich, oni oceniają nas. Budujemy relacje lub nie. Mamy przyjacieli, czyli ludzi znanych dość długo, aby się nimi stali lub nie zbudowaliśmy takich relacji. To nie tylko na nich spoczywa to zadanie. Jesteśmy druga połową takich związków. Jak gadają ciągle niech gadają, ale po tym ich wygadaniu też zacznij gadać. Nie bądź tylko odbiorcą, wejdź w interakcje z nimi.
Chyba jednak jestem nienormalny, bo mnie się jakoś udaje.