Nieustannie wraca do
tych dwóch tygodni, gdy świat był nimi, a oni byli światem. Poznawali się
każdej minuty, chociaż znali się wieczność nic o sobie nie wiedząc. Życie było
opowiadaniem sobie wyimaginowanych historii, tych z przeszłości i tych, które
dopiero się staną. Było zabawą i radością okraszaną chwilami milczeniem. Teraz wie,
że powinien wtedy więcej mówić, wykorzystać chwile do granic rozepchania, by
dać siebie poznać, jego zrozumieć, by starczyło na dłużej. Wolał jednak
wszystko w żart obracać, śmiać się, śpiewać i tańczyć nad ranem, by w południe
wypić wódkę na śniadanie i ruszyć zwiedzać muzea z reliktami przeszłości, nie
dopuszczając do siebie myśli o jutrze.
Uśmiecha się do wspomnień
i nie żałuje. Może przyjaźń właśnie tego potrzebuje, tych załamań, śmiechu,
łez, radości i przygnębienia. Tej samotności od czasu do czasu i świadomości,
że ktoś tam jest. Może warto zostać. Może warto być cierpliwym. Może warto
kochać tę garstkę, by życie miało jakiś sens.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz