Spotkali się na neutralnym gruncie. Spotkali się, choć wcale
nie miał na to ochoty. A może miał ogromną ochotę. Sam nie wiedział. Dręczyły go
wątpliwości. Bał się, a równocześnie jego ciało drżało w oczekiwaniu. Nie, nie
ciało. Ciało było jedynie przekaźnikiem, nośnikiem kipiących w nim emocji.
Założył stare, sprane spodnie i zbyt obszerną już koszulkę,
wiatr szarpał nią na nim, jak sztandarem na wietrze. Włosy spiął wysoko w kucyk,
czego później żałował, bo w odsłoniętej twarzy tak łatwo jest czytać.
Był zdenerwowany, jak przed pierwszą randką, czy też pierwszą
telefoniczną rozmową z Mimi, podczas której, gdyby nie śpiewny głos Mimi i jego
rozluźniający chichot, zapewne dostałby szczękościsku i bełkotał niezrozumiale przez
zęby. I tak nie wykazał się elokwencją czy urokiem, ale nic nie poradzi na to,
że rozmowy telefoniczne są dla niego drogą przez mękę, bo nie potrafi w nich
się odnaleźć, czuje się skrępowany nie widząc reakcji drugiego człowieka.
- Boże, same kości. Musisz coś zjeść. – powiedział, gdy
tylko Mrówka usiadł przy stoliku.
- Nie jestem głodny.
- A co dziś jadłeś?
- Koktajl z melona.
- To się pije.
- Niezbyt dokładnie zmiksowałem melona, więc musiałem gryźć
farfocle, to jak jedzenie.
Podczas spotkania nie pozwala sobie na odprężenie za pomocą
alkoholu. Pije zieloną herbatę, bo wie, że nie mógłby na sobie polegać, gdyby
zaczął bawić się z procentami. Sam jego widok po setce wódki pewnie wywołałby
samoistne rozłożenie nóg, a z kącików ust ciekłaby ślina. Po co się narażać na
taki wstyd?
Za to po powrocie do domu od razu pobiegł do lodówki i wyłowił
z niej zimne piwo. Później napisał do Mimi, ale ten nie mógł rozmawiać. Połowę
puszki opróżnił w drodze do swojej komnaty, a nie mieszkają w apartamencie o
ogromnej powierzchni. Przez chwilę
myślał o czekających ich remoncie, ale szybko tę myśl od siebie odsunął. Zapalił
papierosa i wypił przy nim resztę piwa słuchając listy przebojów Trójki. Gdy z
głośników poleciał kawałek Perfektu wzdrygnął się z niesmakiem i pobiegł po
kolejną puszkę, którą szybko opróżnił wymieniając z Mimi esemesy.
Następna puszka przyniosła ponury nastrój. W tej chwili nie
chciał niczego więcej, niż wrócić do początku. Do ich wspólnego początku , by
pokierować nim tak, by równocześnie stał się końcem. Zniewoleniem i
wyzwoleniem. Chciałby, żeby nigdy nie pozwolili sobie na nic więcej, niż
genialny seks, by na tym opierało się wszystko, co ich kiedyś połączyło. Kolejne
szybkie łyki i myśl chora, by zadzwonić, napisać, zaprosić. Niech będzie jaki
by nie był. Papieros studzi myśli. Lewa dłoń nieporadnie wpisuje adres strony
na odstresowanie. I zaskoczenie, jakie go tu spotyka. Pierwszy raz od bardzo
dawna, ktoś chce rozmawiać o czymś innym, niż seksualne preferencje. Szkoda, że
liczył jednak na coś innego, na to, co zwykle, co pozwoliłoby mu odpłynąć,
zredukować się do roli, która by przyjął, by móc zapomnieć o sobie i życiu.
1 komentarz:
Wolę jednak mięso:D
Prześlij komentarz