5.07.2014



Spotkali się na neutralnym gruncie. Spotkali się, choć wcale nie miał na to ochoty. A może miał ogromną ochotę. Sam nie wiedział. Dręczyły go wątpliwości. Bał się, a równocześnie jego ciało drżało w oczekiwaniu. Nie, nie ciało. Ciało było jedynie przekaźnikiem, nośnikiem kipiących w nim emocji. 

Założył stare, sprane spodnie i zbyt obszerną już koszulkę, wiatr szarpał nią na nim, jak sztandarem na wietrze. Włosy spiął wysoko w kucyk, czego później żałował, bo w odsłoniętej twarzy tak łatwo jest czytać. 

Był zdenerwowany, jak przed pierwszą randką, czy też pierwszą telefoniczną rozmową z Mimi, podczas której, gdyby nie śpiewny głos Mimi i jego rozluźniający chichot, zapewne dostałby szczękościsku i bełkotał niezrozumiale przez zęby. I tak nie wykazał się elokwencją czy urokiem, ale nic nie poradzi na to, że rozmowy telefoniczne są dla niego drogą przez mękę, bo nie potrafi w nich się odnaleźć, czuje się skrępowany nie widząc reakcji drugiego człowieka.

- Boże, same kości. Musisz coś zjeść. – powiedział, gdy tylko Mrówka usiadł przy stoliku.
- Nie jestem głodny.
- A co dziś jadłeś?            
- Koktajl z melona.
- To się pije.
- Niezbyt dokładnie zmiksowałem melona, więc musiałem gryźć farfocle, to jak jedzenie.

Podczas spotkania nie pozwala sobie na odprężenie za pomocą alkoholu. Pije zieloną herbatę, bo wie, że nie mógłby na sobie polegać, gdyby zaczął bawić się z procentami. Sam jego widok po setce wódki pewnie wywołałby samoistne rozłożenie nóg, a z kącików ust ciekłaby ślina. Po co się narażać na taki wstyd?

Za to po powrocie do domu od razu pobiegł do lodówki i wyłowił z niej zimne piwo. Później napisał do Mimi, ale ten nie mógł rozmawiać. Połowę puszki opróżnił w drodze do swojej komnaty, a nie mieszkają w apartamencie o ogromnej powierzchni.  Przez chwilę myślał o czekających ich remoncie, ale szybko tę myśl od siebie odsunął. Zapalił papierosa i wypił przy nim resztę piwa słuchając listy przebojów Trójki. Gdy z głośników poleciał kawałek Perfektu wzdrygnął się z niesmakiem i pobiegł po kolejną puszkę, którą szybko opróżnił wymieniając z Mimi esemesy. 

Następna puszka przyniosła ponury nastrój. W tej chwili nie chciał niczego więcej, niż wrócić do początku. Do ich wspólnego początku , by pokierować nim tak, by równocześnie stał się końcem. Zniewoleniem i wyzwoleniem. Chciałby, żeby nigdy nie pozwolili sobie na nic więcej, niż genialny seks, by na tym opierało się wszystko, co ich kiedyś połączyło. Kolejne szybkie łyki i myśl chora, by zadzwonić, napisać, zaprosić. Niech będzie jaki by nie był. Papieros studzi myśli. Lewa dłoń nieporadnie wpisuje adres strony na odstresowanie. I zaskoczenie, jakie go tu spotyka. Pierwszy raz od bardzo dawna, ktoś chce rozmawiać o czymś innym, niż seksualne preferencje. Szkoda, że liczył jednak na coś innego, na to, co zwykle, co pozwoliłoby mu odpłynąć, zredukować się do roli, która by przyjął, by móc zapomnieć o sobie i życiu.

1 komentarz:

Unknown pisze...

Wolę jednak mięso:D