19.05.2014

Kilka dni temu coś go pchnęło do zajrzenia na starego bloga. Trochę w nim pogrzebał, a później przeszedł na aktualnego. Zaczął czytać od początku. Wróciły wspomnienia. Kilka lat opowiedzianych prostymi słowami. Kilka lat zawieszonych w wirtualnej przestrzeni. Zabawne historyjki, błahe problemy, a także te, które wywołały odruch wymiotny.

W ciągu tych lat poznał wspaniałych ludzi, którzy zawitali w jego życiu na dłużej lub krócej. To im opowiadał swoją historie, ale głównie sobie. Chciał zapamiętać. Chciał mieć dowód na to, co się działo, by łatwiej było wspominać, by mógł pewne sytuacje analizować, przetrawiać i próbować z czasem zrozumieć, wyciągać wnioski. Ludzie, którzy zawitali do jego wirtualnego mrowiska pomagali mu przetrwać najtrudniejsze momenty, innym razem śmiali się wraz z nim lub zwyczajnie byli, rozmawiali, a przecież to właśnie rozmowa jest tym, co sprawia mu radość. Mijały tygodnie, później lata, nawet nie zorientował się kiedy ten czas minął, a wraz z nim wirtualne więzy zaczęły się rozluźniać, inne zostały niespodziewanie przecięte jednym zamachem. Nieliczne przetrwały próbę czasu. 

Pamięta jak poznał Mimi. Chciał pożyczyć łyżeczkę, ale zamiast niej otrzymał przyjazną dłoń. I właśnie ta dłoń przy nim została, a jej właściciel znosi Mrówkę od lat, choć pewnie ma czasami ochotę palnąć go w łepetynę. 

Nie o tym miało być, a o tym, który burzył krew. Odleciał i wrócił. Milczał, a teraz znów się odezwał. To dlatego czytał. Chciał sobie przypomnieć, jak bardzo ten człowiek boli. Ale wolał myśleć o Mimi, bo on wzbudza ciepłe uczucia i Mrówka zakwita wtedy uśmiechem.

Brak komentarzy: