21.11.2013

Pytasz, to masz odpowiedź

Dzień, w którym urodziła się Księżycowa, był jednym z najpiękniejszych dni w jego życiu. Wtedy też chyba pierwszy raz zdał sobie sprawę z tego, że drugiego człowieka może kochać zupełnie bezwarunkowo, nie znając go, nie mając pojęcia o tym kim jest, i kim będzie w jego życiu.

Stał nad drewnianym łóżeczkiem i długo patrzył na malutką istotę, która stała się nagle centrum jego wszechświata. Nie rozumiał tego. Po twarzy płynęły mu łzy szczęścia, których nie był w stanie zatrzymać. Kochał i zupełnie się tego nie bał. Wiedział, że jest to dobre i będzie trwało wiecznie.

Gdy teraz patrzy na zdjęcia Księżycowej z pierwszych miesięcy jej życia, dostrzega, że wcale nie była taka piękna, jak mu się wydawała, jak ją wtedy widział. Jednak zawsze będzie pamiętał, że była dla niego najpiękniejszym dzieckiem na świecie, wprost idealną istotą, proporcjonalną w swej maleńkości. Zawsze właśnie to jej powtarzał, że jest najpiękniejsza, kocha ją najbardziej i jest dla niego najważniejsza.

Kilka tygodni po narodzinach Księżycowej do Miasta Pierników przybyła Królowa Matka. Siedzieli w salonie u Majne Szwester i sącząc kawę rozpływali się w zachwytach nad cudownością nowego członka rodziny. Korzystając z okazji zapytał swą rodzicielkę, jak on wyglądał, gdy się urodził, na co odpowiedziała krótko i zwięźle: Nie pamiętam.

Noż kurwa mać! Nie pamiętam?! Jak można coś takiego powiedzieć swojemu dziecku? Jak można nie pamiętać? Nawet jeśli jego narodziny były tak mało istotnym wydarzeniem, że wspomnienie o nich gdzieś zaginęło, mogła skłamać, powiedzieć, że był ślicznym, małym bobaskiem, ale nie, ona NIE PAMIĘTA.

Brak komentarzy: