24.06.2013

ale za to niedziela



Obudził się wcześnie. Słońce niemrawo rozjaśniało szarość, a jego ciało było spięte, jak zbyt mocno naciągnięta struna, gotowa lada moment pęknąć.  On też był gotów pęknąć, złamać siebie i swoje postanowienia. Nadszedł moment, w którym miał ochotę spełnić swoje zachcianki, tym samym całkowicie poddać się czyjejś woli. Wszystko, by na chwilę zapomnieć, przestać myśleć, przerwać, zatrzymać to wrzenie w głowie.

Pijąc kawę zastanawiał się, czy jest w stanie przespać się z kimś obcym. Czy zniesie na sobie czyjeś dłonie, ślinę, pot. Czy nie puści pawia, gdy w ustach pojawi się obce ciało. Zaciągając się drugim papierosem stwierdził, że jest mu to zupełnie obojętne, że wszystko mu jedno, bo chce właśnie tylko kontaktu z ciałem, tylko skóry i pod nią pracujących mięśni. Niczego więcej.

Na Błękitnej Linii 16 osób online. Łał, miasto biznesu i seksu to to nie jest, pomyślał i skupił się na przeglądaniu profili. Na początku zdyskwalifikował gówniarzy, bo jest już za stary, by z nimi sypiać. Później z przyczyn oczywistych pod nóż poszli pasywni, następnie uniwersalni, bo woli ludzi zdecydowanych, wiedzących czego chcą. Zostało 2 aktywów, przy czym jeden był „bardziej aktywny”, a drugi po prostu „aktywny”. 

Właśnie odpalał kolejnego papierosa, gdy coś zaświszczało. To „bardziej aktywny” zostawił mu ślad z pytaniem, czy ma szanse. Nigdy nie lubił tych dziwnych zaczepek i do dziś nie potrafi się nimi posługiwać, ale zerknął na profil i pomyślał, że w tym przypadku jedyną opcją byłaby maska, lub chociaż kominiarka. Pomyślał też, że mogłoby być to nawet podniecające, gdyby nie świadomość, że pod spodem ukrywa się gremlin i w każdej chwili może pokazać twarz, bo temperatura tego dnia nie sprzyja osłanianiu ciała czymkolwiek, tym bardziej tworzywami sztucznymi, nie przepuszczającymi powietrza. Nie, nie był aż tak zdesperowany. Dzień się dopiero budził do życia, więc dał sobie nadzieję, że wraz z nim obudzą się również ci mniej gremlinowaci. Nie chcąc psuć „bardziej aktywnemu” dnia, znalazł wykręt, który jednak okazał się strzałem w kolano, gdyż ten zapałał rządzą wiązania, besztania i granic przekraczania. Ups, bąknął pod nosem i postanowił zrobić pranie. 

Z godziny na godzinę nie było jednak lepiej, bo to albo brak „lokum” [słowo, które darzy szczerą nienawiścią!] u chętnego, a do siebie nie zamierzał nikogo wpuszczać, a to niekompatybilność w potrzebach, a to za daleko, a później propozycja seksu bez gumek, która wyprowadziła go z równowagi i odrzekł, że wolałby od razu w łeb sobie strzelić. Bo bez gumek to on się kochał tylko, gdy był w długoletnim związku i wiedział, że jest pierwszym i jedynym, do czasu oczywiście, bo nie dla każdego związek na odległość  to nadal związek i w pewnym momencie był już tylko pierwszym, ale nie jedynym, bo dwa tygodnie z fiutem w gaciach nie idzie przecież wytrzymać. 

A jeszcze później to już był Too drunk to fuck, za to włączyło mu się Let's dance little stranger, przy czym stranger nie był taki znowu stranger i wszystko poszło się jebać, bo znów przypomniał sobie ostatnią rozmowę i te trzy słowa na koniec, po których stracił grunt pod nogami i zapadł się w czymś miękkim i przyjemnym, ale jednocześnie powalająco duszącym.

Brak komentarzy: