Brooke wyciągnęła gila z przeszłości [nie tak dawnej zresztą]. Pomyślałem: Co za małpa jedna! Będzie teraz z gila się nabijała, a gil był przecież piękny i ilustrował wiersz o zimie i ten wiersz też był piękny, jak wszystko, co ostatnio wyciągam z zakamarków pamięci. Ale to Brookowe wyciąganie zupełnie niechcący przyczyniło się do wypłynięcia na powierzchnię, takiego oto wspomnienia:
Mrówka jako mały chłopiec nie wiedział kim ma być. Wiedział tylko jedno - jego siostra i brat są idealni, więc postanowił, że będzie ich naśladował na każdym kroku. Niestrudzenie łaził im za zadkami, chciał się bawić tymi samymi zabawkami, jeść to samo i zawsze być tam, gdzie oni. Oni wściekali się nieustannie i nazywali Mrówkę upierdliwą małpą. Mrówka nie rozumiał tego, że oni się wściekali, miał na to jeszcze za mały rozumek, zresztą był zaślepiony miłością i uwielbieniem. Pomyślał nawet, że określenie "małpa" musi być bardzo pojemne i zawierać w sobie same pozytywne znaczenia. Że nazywanie kogoś małpą, to taka najwyższa forma wyrażania pięknych uczuć.
Pewnego dnia bawiąc się z Ciocią w aptekę, chcąc jej okazać wdzięczność za poświęcany mu czas i cudowną zabawę, objął ją małymi ramionkami, ścisnął z całych sił i dumnie powiedział: Ciocia, Ty moja kochana małpo!
4 komentarze:
o matko:) ale faus pas:)
na szczęście ciocia zrozumiała o co mi chodziło
dobrze że nie padła wtedy inna nazwa zwierzęcia:D
Że niby jaka? koza na ten przykład?
Prześlij komentarz