27.02.2013

senne odpały



Dosyć wcześnie pojawiła się myśl – czas spać. Po chwili dodał do niej – oby nic nie śnić!
Myśli jednak nie mają mocy sprawczej, więc sen przyszedł, a wraz z nim obrazy. Obrazy, które gdy obudził się nad ranem wywołały promienny uśmiech i kolejną myśl – za dużo Cortazara!

Miał na sobie szare dresiki i białą koszulkę. Krzątał się po kuchni zaparzając zieloną herbatę i lekko się denerwował, przecież miała już tu być.

Gdzie ona jest?! – wrzasnął do Gwiazdy.
Nie wiem, może kupuje ciasteczka.
Ja jej te ciasteczka do gardła wepchnę razem z opakowaniem, jeśli się zaraz tu nie pojawi!
To zadzwoń i zapytaj, a nie się wściekasz.
Nie będę nigdzie dzwonił. Sama zadzwoń. To z Tobą się umawiała!

Halo, halo, Brooke! 
Halo, halo, Gwiazda!
Gdzie się podziewasz? Mrówka szaleje z niecierpliwości.
Przepuszczam przez maszynkę mięso na mielone. Zara lecę!

Mrówka podsłuchiwał i zagrzał się do czerwoności. Pufał jak zdezelowany piec.
Zara lecę!? Mięso mieli?! Czy Ona jest poważna?!!!! Ma 40 minut spóźnienia! Pierdolę! Idę coś upiec! – wywrzeszczał, opluwając przy tym Gwiazdę kropelkami śliny i zniknął w kuchni trzaskając drzwiami i mrucząc pod nosem przekleństwa.

W kamionkowej misie mieszał czekoladowe ciasto. W innej namaczał śliwki z takim zapałem, że część z nich odbarwiła się już zupełnie i stała się bieluśka jak obłoczki na letnim niebie. Miotał się od blatu do blatu, raz pufał kłębami dymu na wszystkie strony, to znowu zatapiał palec w czekoladowej masie i wsuwał go do ust z pomrukami zachwytu. Złość powoli ustępowała. Wściekłe rzuty przeszły w pląsy, a gniewne pokrzykiwania w nucenie pod nosem w stylu:

ram pam pam,
ram pam pam
świetne ciasto piekę wam!

Ram pam pam,
ram pam pam
jak nie przyjdziesz zjem je sam!

Ram pam pam
Ram pam pam
I  spóźnienie w dupie mam!

Ram pam pam
Ram pam pam
Już spokojną duszkę mam!

Tadam!

Wtem zaćwierkały ptaki i Mrówka chwycił telefon, na wyświetlaczu którego ukazały się królicze uszy zasnute dymem.

Halo, halo, Mrówka!
Halo, halo, Brooke!
Nie uwierzysz! W Gwatemali rozpętała się wojna!
Nie nie nie! Nie chcę słyszeć o żadnej wojnie! Te uszy to Ci takie urosły zamiast nosa! I nie kłam tyle, bo Cię zjedzą motyle!
Naprawdę tam jest wojna i masowe ucieczki słoni. One biegną do nas i są głodne. Biedne słonie trzeba nakarmić, a ja mam pyzy i mnóstwo śląskich kluchów, które są ich przysmakiem.

Tu nastąpiły trzaski, szumy i szuranie, które okazały się Zezowatym Szczęściem w kuwecie. Kolejny raz rudy rozdziw obudził go wczesnym świtem i ciasto pewnie wyszło z zakalcem.


4 komentarze:

Unknown pisze...

O rany, ale się uśmiałam:) Masz dobrą pamięć:) jak słoń:D

Mrówka pisze...

nakarm mnie pyzami:D

Unknown pisze...

Pyzy? ale one zapychają:) może lepiej soją?:D

Mrówka pisze...

Masz ładną gąskę:)
A pyzy bardzo lubię, zwłaszcza smażone na słoneczniku i czosnku.