13.12.2012

miód na duszę

wróciwszy do domu odkorkował butelkę pitnego miodu. podgrzał z plasterkiem pomarańczy ilość wypełniającą po brzegi wysoki kubek i na tym miał skończyć, ale w gruncie rzeczy drugi kubek nie był niczym złym. alkohol przyjemnie rozgrzewał ciało, dzięki czemu nie musiał włączać ogrzewania w komnacie. przeczytał dwa rozdziały ulubionej książki i zwyczajowo marudził autorowi, wypominając mu uśmiercenie dwójki bohaterów, których bardzo lubi, a może nawet kocha, bo przecież ma to do siebie, że zaprzyjaźnia się z fikcyjnymi postaciami i obdarza ich uczuciami łatwiej niż realnych ludzi. w tym momencie jego uwagę przykuła myśl, a raczej pytanie do samego siebie - ilu osobom mógłby z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że je kocha? przez chwilę zastanawiał się nad tym, ale po jakimś czasie skierował myśli na inne tory. pociąg jednak miał spore opóźnienie, przez co podgrzał kolejny kubek miodu, wciąż rozmawiając z autorem powieści, która stała się nieodłączną częścią jego życia. zdarza się, że pędzi z pracy na złamanie karku, bo doszły go wieści, że na mailu czekają kolejne rozdziały. rozdziały, które wiele razy były wybawieniem, a moment, w którym zasiada do czytania jest tym wyczekiwanym przez cały dzień. zdaje sobie sprawę z tego, że jest czytelnikiem nieznośnym, marudnym, wciąż zadającym głupie pytania, kombinującym w złych kierunkach, ale za to czytelnikiem nieznośnie wręcz szczęśliwym, który zagłębiając się w słowach przeżywa całą gamę emocji, którym pozwala się nieść w dowolnych kierunkach, od wściekłości, prze śmiech, po czarną rozpacz. a wszystko to prowokując do myślenia stwarza możliwość oczyszczenia.

jedyny myk polega na tym, że chciałby, aby to była niekończąca się opowieść

Brak komentarzy: