19.10.2012

Śniła mi się dzisiaj śmierć



Droga doprowadziła nas na starą żwirownię, tę samą, na której spędzałem popołudnia dzieciństwa, pływając i zajadając drożdżowe bułeczki pieczone w zielonym piecyku. Obserwowałem ryby pływające tuż pod powierzchnią wody, Majne Szwester podarowała mi 4 maleńkie rybie dzieciątka pluskające się w pudełku po zapałkach, a ja schowałem je do kieszeni. Było dobrze, aż do chwili, w której w tataraku zobaczyłem napuchnięte, biało – zielone, rozkładające się ciało chłopca. Nie mogłem wydobyć z siebie krzyku. Próbowałem wyciągnąć go z wody, gdy otworzył oczy.

Brak komentarzy: