Całe
życie czegoś szukam – pomyślałem spinając włosy w kucyk na czubku głowy i
siadając przy małym stoliczku z blatem na wysoki połysk. Rozejrzałem się wokół.
Miseczka po płatkach, aparat z wyczerpanymi bateriami, zaczęta i skończona dziś
książka, bilet z jazzowego koncertu sprzed lat, który służy mi za zakładkę.
Zupełnie nie pamiętam tego koncertu, data i nazwa zespołu nie zostały
uwzględnione na niebieskim kartoniku, jedynie duży napis JAZZ i czerwony saksofon.
Może o to właśnie chodzi. O zapomnienie.
Czasami pozwalałem wymykać się
wspomnieniom spod kontroli. Pozwalałem na to, by brały w posiadanie
teraźniejszość. Żyłem w przekonaniu, że przeszłości, która mnie ukształtowała
nie mogę zapomnieć, że muszę pamiętać, by wiedzieć kim jestem. Ale kim jestem
dzięki temu? Małym chłopcem pielęgnującym w sobie ból, nie potrafiącym ruszyć z
miejsca, nie dającym sobie szansy na inne życie.
Wciąż zachowywałem się jak
nastolatek, zraniony, połamany, głupi, pełen wiecznych pretensji do świata. Eksperymentowałem
ze wszystkim, co mi wpadło w ręce, a później targały mną wyrzuty sumienia. Upijałem
się niemożliwie, a później z obrzydzeniem patrzyłem sam na siebie. Oddawałem się
w posiadanie, by przez chwilę poczuć, ale jedyne co czułem to niesmak i ból. Zmarnowałem
młodość tęskniąc za czymś, histerycznie tego poszukując, podtrzymując w sobie
wspomnienia, których zdołałem z siebie nie wyprzeć i jednocześnie uciekając
przed tym wszystkim.
Całe życie czegoś szukam –
pomyślałem, gdy kosmyk niesfornych włosów wyślizgnął się z kucyka i opadł na
czoło. Dmuchnąłem na niego w zamyśleniu i odchyliłem w tył głowę. Czyżby to
było takie proste? Uśmiechnąłem się do sufitu, przeniosłem wzrok na zasuszoną
różę w szklanej butelce po oliwie i prychnąłem. Zapomnienie, tego cały czas
szukałem. Chciałem się pozbyć pamięci tych wszystkich chwil, które krępowały
rozwój i wprowadzały nieustanne rozedrganie. Chciałem nie pamiętać, tak
zwyczajnie nie pamiętać.
Te długie tygodnie bez terapii, bez
miejskiego hałasu i pośpiechu były trudne. Pozwoliły mi rozgrzebać siebie, dotknąć
samotności, zaakceptować ją, a raczej fakt, że każdy z nas jest na swój sposób
samotny. Bywają gorsze i lepsze chwile, ale w konsekwencji jesteśmy sami i sami
musimy sobie radzić z własnym życiem. Nikt nie może decydować za nas, wpływać
na nasze postępowanie czy sposób myślenia. Dlatego coraz mniej mówię. Jestem,
ale bez wylewności, która była moim znakiem rozpoznawczym. Czasami pewnych wydarzeń
i uczuć nie można rozmienić na słowa, roztrwonić w rządkach wyrazów. Należy zachować
je dla siebie, pielęgnować własną intymność, która jest zbyt delikatna, by
bezmyślnie wystawiać ją na chłostę ludzkiego wzroku, czy opinii, nawet tych,
które miały by być pieszczotą.
Wyciszyłem
się i chyba pogodziłem sam ze sobą – napisałem dziś w mailu. – jestem spokojny i wolny, bo niczego już nie
oczekuję. To chyba nie tak. Nie tak. Przecież nie wyzbyłem się wszelkich
oczekiwań. To byłoby dla mnie zbyt smutne, a przecież w pierwszym zdaniu maila
napisałem, że nie czuję już smutku. Czuję
natomiast ulgę, zupełnie jakbym wypluł to całe dzisiejsze szare niebo, deszcz i
wiatr. Po trzech miesiącach jestem człowiekiem wolnym od pamięci, pogodzonym z
przeszłością. Może to nie te trzy miesiące, może to efekt długiego procesu
dojrzewania i poznawania siebie. Nie ważne. Ważne, że chcę zacząć żyć.
Tak, bywam egocentryczny i
histeryczny, kapryśny i podły, rozpuszczony i marudny. Czasami mam ochotę mówić
jedynie o sobie i skupić właśnie na sobie całą uwagę. Jęczę z byle powodu i
zadaję setki głupich pytań, rozpoczynając przy tym zdanie od słów: Mam pytanko…, które to słowa doprowadzają
do szału. Gdy mi się coś nie podoba, milczę zamiast mówić. Upijam się w
samotności, gdy mi źle. Pyskuję i krzyczę. Chcę mieć miłość na wyłączność. Chcę
żeby słowa i obietnice nie stanowiły podstawy. Chcę bez słów, jeśli miałby być
jedynie kruchym fundamentem. Chcę się nauczyć. Chcę być lepszym człowiekiem. Chcę
zacząć żyć.
7 komentarzy:
Jak ja bardzo czekałam na taki Twój wpis :)
Żyj, żyj i jeszcze raz żyj ale nie przeszłością lecz teraźniejszością. Nie żyj z tym co było ale pomimo tego. Owszem to pewnie jeszcze nie raz wróci- niestety- ale ważne aby czerpać ile się da z tych chwil kiedy to piętno przeszłości nie ma nad nami przewagi. Pewnie, przeszłość dała jakie du fundamenty temu kim teraz jesteśmy ale to jacy będziemy zależy od teraźniejszości.
Wytrwałości i dużo optymizmu życzę :)
Więc Mrówko, mój drogi stary druhu, co ze mną tyle lat już kroczysz, żyj i wykonaj pierwszy krok... Jakby w czymś pomóc, to ja chętnie:) a teraz mnie poważnie, ale w moim stylu - jak masz problem z pierwszym krokiem, to może kop w tyłasek?:D
nie.anioł - pewnie wróci, ale ja postaram się zachować dystans, by nie uderzyła ze zwyczajową siłą.
Brooke, kochanie, mi wystarcza to, że jesteś, nie musisz mnie kopać, bo znając Ciebie założyłabyś do tego glany:)
Och, nie noszę już glanów, to już zamierzchłe czasy:) Teraz noszę sportowe obuwie:) Trampeczki-kopeczki:)
No dobra, z trampka możesz kopać, ale bez przesadnego zapału:)
Halo!
Ja też jestem skory do pomocy (w razie Wu).
"Dostępny o każdej porze"- to moje hasło (tylko bez skojarzeń!).
No może nie o każdej...bo od 16-18 przypada drzemusia dla Wojtusia, więc w tym czasie proszę nie molestować domofonu ani nie dzwonić:p
Choć moje nowo zakupione skórzane oficerki idealnie nadawałyby się do wymierzania kopniaków, kopać nie będę, bo zamach mam całkiem-całkiem, a i siłę w girach konkretną. A nóż bym Mrówce urwał odnóże, a co gorsza przetrącił kręgosłup (czy mrówki mają kręgosłup???).
Anyway...Mrówka na wózku inwalidzkim ścigający Zezowate Szczęście... Może być ciekawie- za jakieś 40 lat :))
Po pierwsze - nie wspominaj więcej o oficerkach, bo widziałem ostatnio takie na jednym chłopcu i mi ślina cieknie na klawiaturę na samo wspomnienie.
Po drugie - mrówki mają kręgosłup - moralny, ale tego w moim przypadku nie da rady już zwichnąć :P
Po trzecie - śpij dobrze.
Prześlij komentarz