To już pół roku. Coraz łatwiej przychodzi milczenie. Święta spędzone w samotności. Wyłączony telefon. Żadnych złudnych nadziei, że zadzwonią, zaproszą, złożą chociaż życzenia i zapytają co słychać. Przestaję tęsknić. Przestaję idealizować. Tylko czasami zastanawiam się czy już nigdy nie będę miał rodziny.
Maksymalne dawki sprawiają, że obojętna mi stała się moja obojętność. Tylko wczoraj nagłe zaskoczenie i serce przyspiesza rytm, gdy okazuje się, że ktoś coś dla mnie, z myślą o mnie, i z wrażenia, wzruszenia zasypiam spokojnie, niemalże z głową na klawiaturze, a później budzę się i czytam długo w noc… przed snem zdaję sobie sprawę z tego, że potrafię jeszcze odczuwać i ta pustka we mnie jest tymczasowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz