Wyszedłem na zakupy, a trafiłem do fryzjera. Pani z trwałą ondulacją żywcem wyjęta z szalonych lat ’80 nie wzbudziła mojej podejrzliwości, a powinna… najpierw próbowała urwać mi jedno ucho, później drugie… w trakcie rzeźnickich zabiegów cieszyłem się, że nie mam trzeciego, bo te zapewne by mi urwała. Następnie przeszła do szarpania włosów i grzebania w nich co najmniej jakbym miał w nich stado pcheł, których natychmiast należy się pozbyć, a w fazie końcowej szorowała po mej twarzy pędzelkiem niczym szczotką ryżową. Gdy uciekłem z fotela biegała za mną po salonie z maszynką i uskuteczniała ostatnie poprawki, a ja prawie dostałem zawału.
Co mnie podkusiło żeby wleźć do tej rzeźni? Nie mam pojęcia, ale obiecałem sobie, że nigdy więcej nie popełnię takiego błędu.
2 komentarze:
witaj,
po przeczytaniu Twoich dziwnych dziwności, przypomniał mi się kawałek "Rośnie we mnie gniew" O.N.A.
Jakoś tak... ;)
Nie kojarzę, ale nadrobię:) Gniew chyba narastał w pani fryzjerce i próbowała go na mnie rozładować:(
Prześlij komentarz