6.04.2012

Bunt

Mrówka zbuntował się przeciwko roszczeniom innych wobec niego, tych, którzy zawsze wymagali, by był na wezwanie, by stawał w ich drzwiach, gdy go potrzebowali, aby mogli na niego przelać szlam własnych problemów i nieszczęść.
Tomek, przyjedź, bo mi chujowo.
Bądź ze mną.
Zrób coś.
Nie zostawiaj mnie samej/samego.
Pomóż mi.


Mrówka zawsze na każde wołanie o swoją obecność [równie dobrze mógł być to ktoś inny, ale z racji tego, że Mrówka zawsze ma czas dla innych, wybierano właśnie jego] biegł na złamanie karku, i pomimo tego, że sam czuł się chujowo, uśmiechał się, bawił anegdotkami, wysłuchiwał uważnie, głaskał po główkach, parzył herbatki, przynosił wino i wonne papierosy, a w pewnych momentach przyłapywał się na tym, że zamieniał się w gwarka – nieświadomie przejmował akcent i intonację osób, z którymi rozmawiał.

Zawsze był zobowiązany do czegoś, a jeśli nie miał na to ochoty, wzbudzano w nim poczucie winy, silnie zakorzenione w głupiutkiej główce. Jeszcze na studiach wraz z Gwiazdą wymyślili hasło pracowników socjalnych – Żyję by służyć – i tak właśnie żył, spełniając wszelkie zachcianki wszystkich dookoła, tylko nie własne. Z czasem zorientował się, że jego zachcianki zniknęły, jedynie od czasu do czasu pojawiała się myśl o lodach pistacjowych, arbuzie, czy pójściu na koncert. Idealnie jednak wyczuwał potrzeby innych. Dla Gwiazdy kupował słodycze, gdy zbliżał się jej okres, Julianowi gotował pesto, spędzał weekendy z Halą na oglądaniu bzdurnych seriali, których nie znosił; był pasywny nie tylko w seksie, ale również w życiu. Zakodowana w nim uległość rozlała się na wszystkie sfery życia i myślał, że tak właśnie ma to wyglądać – ma być, by sprawiać innym przyjemność.

Większości tak łatwo przychodzi powiedzenie Weź się kurwa w garść! Ogarnij się! Zrób coś ze swoim życiem! Jeśli tylko oczywiście zauważą, że jest z nim coś nie tak. Nikt nie powie – rozpadnij się jeśli masz ochotę, a ja w odpowiednim momencie pomogę ci się pozbierać; będę trzymać cię za rękę choćby z drugiego krańca świata i zawsze będę po twojej stronie.

I gdy po raz kolejny usłyszał, że ma być, bo komuś jest źle, gdy nie usłyszał pytania o jego własne samopoczucie, gdy został zredukowany do roli błazna pocieszyciela, wstał i wyszedł bez słowa. Przełknął kulkę płaczu, by później w domu ją zwymiotować w zaciszu łazienki.
Spojrzał w zwierciadełko i zapytał sam siebie – jak wyglądają twoje marzenia?
Jestem w nich sam, w pokoju bez drzwi. Nikt nie ma do mnie dostępu. Jedynie półki wypełnione książkami, które chcę przeczytać.

Brak komentarzy: