Mrówka od rana knuł i obmyślał strategię działań na weekend. Niestety należy on do stworzeń, które po zderzeniu się z pomysłem, pomijają fazę „przemyślenia” i automatycznie przystępują do realizacji. Tak więc Mrówka od rana zdziera ze ścian tapety. Tak, właśnie tapety, a nie tapetę, gdyż poprzedni właściciele mieszkania mieli wyobraźnię o wiele lepiej rozwiniętą niż Mrówka, w związku z czym wielką niespodzianką było znalezienie drugiej tapety pod warstwą pierwszej, a pod drugą, trzeciej, a pod tą wyobraźcie sobie ściana z dykty pomalowanej na wściekły pomarańcz. To dopiero pierwsza ściana, a z wściekłości złamana została już jedna szpachelka. Jak tak dalej pójdzie, to pewnie zleci do lata, a przed Bożym Narodzeniem będzie wielkie malowanie.
Teraz głęboki oddech, kończymy ćmika i wracamy do roboty.
2 komentarze:
mocz je, przeleć mokrym pędzlem i poczekaj aż nasiąkną:))) nie powinny sprawić problemu, a jeśli są wodoodporne to trza je uprzednio potraktować pumeksem:) uwielbiam ściany, które ukazują się spod:DDD jak słoje w drewnie tak i ściany opowiadają swoją historię...
Moczę, moczę, ale szczerze mówiąc mam już serdecznie dość tej zabawy i zaczynam żałować, że się za to zabrałem :) Na dziś chyba kończę, bo mnie wszystko boli:(
Prześlij komentarz