Nie ma Cię w moim życiu.
Nie ma namacalnie, ale zjawiasz się w twarzy każdego mężczyzny. Jesteś w każdej dłoni, spojrzeniu, uśmiechu, w każdym ruchu bioder, w każdym kroku; odnajduję Cię w kącikach ust; wyczuwam zapach w tramwaju; słyszę głos na schodach teatru, rozglądam się nerwowo, ale Ciebie tu nie ma. Jesteś we mnie. Ot, taka niespodzianka. Jesteś jak rak, który toczy mnie od środka. Palę i nie patrzę na niego, gapię się na neon hotelu, tonę w żółtym blasku. Chcę się w nim rozpłynąć.
Nagi mężczyzna na scenie. Widownia świetnie się bawi. Widownia się śmieje. Ja mam przed oczami Twoją nagość. Próbuję ją złapać, choćby musnąć opuszkami palców, przyciągnąć do ust. Mam na sobie Twoją granatową bluzę, tę, która została, gdy odszedłem pierwszy raz. Perwersja czy chamstwo, założyć ją na randkę, po której być może on ją ze mnie zdejmie…
Ona śpiewa. Ja płaczę. Czuję każde słowo. Nigdy wcześniej nie płakałem w teatrze.
Potrzebuję się rozpaść. Już mnie nigdy nie pozbierasz, choć tyle razy to robiłeś. Tym razem nieświadomie pozwolisz mi stać się tysiącem fragmentów, tysiącem wieczornych opowieści. Nie chcę być całością. Takie bycie jest nie dla mnie. Ja potrzebuję się sobą dzielić, siebie oddawać w posiadanie. Nie potrafię być dla siebie. Nie jestem dla Ciebie. Ma mnie ktoś inny.
Powiedział, że nigdy nie był z nikim, kto by tak głośno zachowywał się w łóżku. Nie wiedziałem co miał na myśli – źle to, czy wręcz przeciwnie. Zamiast zapytać, doprecyzować, następnym razem zacisnąłem zęby i krzyczałem do wewnątrz. Chyba nie zauważył różnicy. Nie zna mnie. Poznał jedynie moje ciało i jakieś bzdety o książkach, filmach, ulubionych cukierkach… o rzeczach niby istotnych, lecz pozostających gdzieś na drugim planie. Nie wie kim jestem i jakim błędem było jego do mnie podejście.
Zdążyłem już go skrzywdzić, choć on o tym nie wie. Nie poczuł tego, choć ja wiem, że zadałem cios. Cios, którego mężczyzna nie wybacza.
Zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie Twoje dłonie. Pozwoliłem im na wszystko. Łasiłem się do niego, choć dla mnie to byłeś Ty. Twoje usta, język, ślina, choć zapach i smak zupełnie inny. Wmówiłem sobie, że tak ma być, że to jedna z naszych gier i wtedy krzyczałem najgłośniej. Już nie będę krzyczał.
Każdy, kto zna jedynie moją wersję zdarzeń, nie chce słuchać o tęsknocie, o smutku, o pamięci Ciebie we mnie, że uczucia wciąż żywe. Oni Ciebie nie lubią, ja kocham, więc to ja staję po Twojej stronie, bronię Cię przed ich ostrymi językami lub milczę o Tobie. Nie wiedzą jaki byłem, jak łatwo wyrzucałem z siebie słowa, których żałowałem w tej samej sekundzie, ale cisnąłem je dalej, bo musiałem być konsekwentny w swojej głupocie. Ile razy prowokowałem, krzyczałem, płakałem zupełnie bez powodu. Jak bardzo chimeryczny byłem. Nienawidzę Cie, ale mnie przytul. Kocham, ale odejdź.
Oni nie wiedzą, więc wieszają na Tobie psy. To boli. Intensywnie boli, jak nagłe Twoje odejście.
7 komentarzy:
Mróweczko,
to wszystko działo się tak niedawno... myślę, że potrzeba Ci czasu, który to wszystko wyleczy. dużo czasu i spokoju.
Tak, na wszystko potrzebuję czasu. Tylko wkurwia fakt, że wydawać by się mogło, że coś się ma za sobą, a to powraca w najmniej oczekiwanym momencie z kurewskim impetem uderzając.
Mróweczko,
ale jakie za sobą, skoro minęło zaledwie kilka miesięcy. są takie zdarzenia, które się przetaczają przez nasze życie jak walec po asfalcie. żeby się z tej smoły wygrzebać, trzeba się sporo napracować.
a jeśli to w Tobie zostanie? jako część Ciebie? nie w tak intensywnej formie jak obecnie, but still...? może warto zaakceptować wspomnienia i tęsknoty, i nauczyć się z nimi żyć?
akceptacja, wg mnie, zmienia. paradoksalnie...
Pewnie warto, tylko ja nie wiem jak się za to zabrać.
myślę, że dobrze zaczynasz: uczciwie stwierdzasz jakie uczucia w Tobie są, nazywasz je.
co dalej?
hmm... chyba, po prostu, przejść nad tym do porządku dziennego... i skupić się na "tu i teraz" ;)
Ładnie to brzmi, ładnie wygląda, niby wszystko ok, tylko, że to nie takie hop siup niestety.
Prześlij komentarz