Uświadomiłeś dziś sobie, a raczej uświadomiła Ci to Emma, że znów skupiłeś się na swoim bólu, że nie dostrzegałeś Ka i jego problemów. Doprawdy, odkrycie godne noblisty. Euforia jaką wzbudziły w tobie nowe możliwości zrozumienia sytuacji sprawiła, że napisałeś do niego: Kocie, mam łakocie. Mogę przydreptać? Pół godziny później napisał: Chodź mrówko. 
Poszedłeś pełen nadziei, pełen słów i gestów, pełen ciepła, miłości, z uśmiechem opromieniającym twarz. Tyle miałeś w głowie. Tyle chciałeś powiedzieć. Myślałeś, że skoro ty zrozumiałeś swój błąd, to on pozwoli wszystko wyjaśnić, będzie chciał rozmawiać. Przeliczyłeś się. Nie zdążyłeś jeszcze zdjąć butów, a on już rozpinał twój pasek. Nie, zaczekaj. Powiedziałeś cicho, odpychając jego ręce. Musimy porozmawiać. Ale on nic nie musi. Jego usta atakowały zaciekle i nie pozwalały na kolejne słowa, a ty znów się mu poddałeś. Karność przede wszystkim. Rób tak, aby nie miał ci nic do zarzucenia. Chuj z tobą, ważne, że jemu będzie dobrze. Pomyślałeś. Zamknąłeś oczy z myślą, że to minie, że kiedyś przecież ta cisza pęknie i posypie się z niej konfetti słów. Patrz na mnie. Usłyszałeś i potulnie patrzyłeś, zastanawiając się kim jest ten człowiek, który cię dotyka i dlaczego jest w ciele twojego Ka. Uniosłeś się dumą i zagrałeś w jego grę. Jego, nie twoją. A może przez to, że się na nią zgadzasz, stała się po części twoją grą?
M: Dlaczego to robisz? – zapytałeś, gdy leżeliście nadzy, wydawać by się mogło, że najbardziej bezbronni.
Ka: Ale co? – odparł zdziwiony.
M: Dlaczego bierzesz mnie z taką siłą, wbrew mnie i temu co czuję? Jakby ta siła miała coś zmienić, złamać, do czegoś zmusić, do bycia z tobą. Przecież jestem. 
Ka: Nie wiem. – odpowiedział – Nie wiem. – i pocałował cię w czoło, jak matka całuje dziecko.
M: Chwilami zaczynam nawet wierzyć, że podoba mi się to, czego nie lubię, czego się boję.
Ka: Myślałem, że ci się podobało. – powiedział z figlarnym uśmiechem.
M: Podobało? A tobie podobałoby się, gdybym traktował cię jak dziwkę? Od trzech tygodni praktycznie ze sobą nie rozmawiamy, odzywasz się wtedy, kiedy masz ochotę na seks, a ja daję się dymać jak bura suka.
Ka: Gdybym miał ochotę na dziwkę, to miałbym dziwkę. Ale chcę ciebie.
M: Dlaczego?
Ka: Bo cię kocham.
M: Ładnie mi to okazujesz. Naprawdę ładnie. Czuję się taki ważny i wyjątkowy, że ja pierdolę! – wykrzyczałeś.
Ka: Przestań!
M: Dlaczego? Mamy ciągle milczeć? Będziemy się pieprzyć bez słów do twojego wyjazdu? Tak to ma wyglądać? Równie dobrze mógłbyś mi płacić! – wykrzyczałeś, bo emocje w tobie eksplodowały.
W nim też eksplodowały, tak jak robiły to kiedyś. Miałeś suche od zdziwienia oczy i piekący policzek. 
M: Miałeś być moją miłością, a stałeś się jej pragnieniem i ogromną tęsknotą. – powiedziałeś – Tęsknię za tobą. Pójdę do siebie. Zastanów się czego chcesz i czy tak właśnie ma to wyglądać, bo jeśli tak, to ja chyba nie dam rady.
 
12 komentarzy:
jesteś niesamowity. skąd Ty masz tyle siły, żeby tak walczyć o niego, o Was...??
w tym rzecz, że nie mam siły Emmo.
Mrówka ma więcej siły niż mu się wydaje:)
Walka o miłość. Choć słowa te mogą wydawać sie niezwykle romantyczne, walka pozostaje tylko walką, z której zawsze wyłania się zwycięzca i przegrany.
Walka o miłość?
Miłość albo jest, albo jej nie ma.
no tak, zawsze to powtarzasz i pewnie w końcu, za którymś razem uwierzę:p
myślę, że to nie jest walka o miłość, bo ona jest (przynajmniej z mrówczej perspektywy), a bardziej o wspólne życie.
Mam nadzieję, że Mrówka w końcu w to uwierzy!;)
Kiedyś wierzyłem, że miłość głównie opiera się na wspólnym przeżywaniu chwil radosnych i tych smutnych, że to właśnie jest dzielenie wspólnego życia, bez względu na wszystko.
Czy to naprawdę aż tak wiele?
Być może tak jest, ale jakoś nigdy tego nie doświadczyłem.
Czasem myślę, że Bozia usiadła pewnego razu w wygodnym fotelu, po czym rzekła:
"Wu, będziesz miał fajną pracę i całe życie bedziesz szczupły- and that's enough!"
Cóż, mam nadzieję, że Mrówce bardziej się poszczęści:)
A ja bym chciał czasami, żeby właśnie ta praca i szczupłe ciałko, żeby nic więcej,żeby się nie rzucać, nie spalać, nie głupiec, i nie wariować, żeby nie umierać i się nie odradzać w imię szczęścia, ofiarowanego przez kogoś. chciałbym, ale nie byłbym wtedy mrówką.
Tę Bozię, co siedziała i myślała nad życiem Wu, to kopnąłbym jednak w dupsko, ale jej nie ma:( no chyba, że jest, to proszę ja do mnie przysłać, bo mam jej parę słów do powiedzenia.
Ale właśnie to rzucanie, spalanie, wariowanie, umieranie i odradzanie się na nowo czyni z Ciebie prawdziwego człowieka.
Dla Mrówki miłość jest bezcenna i za to Mrówkę cenię:)
Ja natmiast bardziej przypominam maszynę, która pędzi nie wiadomo dokąd. Przestały mnie dziwić słowa najbliższych, którzy określają mnie mianem "Nieczułej Istoty". To nawet zabawne:)
Do Bozi nie mam pretensji, widocznie takie miała względem mnie plany:)
Do Mrówki chętnie bym ją przysłał, tylko, że Ona raczej skryta i działa tylko z bezpiecznej odległości:))
bardzo bym chciała, żeby wszystkie maszyny były takie jak Wu, bo mogłabym się z nimi świetnie dogadać, a tak!? mam z maszynami wiecznie na pieńku ;-p
,,nieczułe istoty" to bardzo często ci, którzy muszą chronić swoją wrażliwość. albo ludzie po przejściach.
Wu, myślę, że tylko Ty znasz siebie, i tylko Ty możesz powiedzieć czy jesteś "nieczułą istotą", czy też nią nie jesteś. mi się wydaje to absurdem, ale co ja tam wiem, mam w głowie watę cukrową;p
jasne, że nie jest!
Bycie "Nieczułą Istotą" bywa bezpieczne:)
Od czasu do czasu robię sobię jednak małą dyspensę. Bardzo was lubię( a w szczególności watę cukrową), a to przecież przejaw jakichś uczuć, nieprawdaż? :))
prawdaż, prawdaż Wu:) jeno mi tej waty z główki nie wyjadaj, bo tylko ona mi została:P
ja myślę, że to tylko gra pozorów, ale dziś nie myślę logicznie, więc w razie wu - wybacz.
Prześlij komentarz