Jego ramiona dają przestrzeń. Twoje są klatką. Tak to widzisz. Nie potrafisz sprostać sytuacji. Reagujesz impulsywnie, to prawda, ale przecież kiedyś ci powiedział, że dzikość w tobie kocha najbardziej, więc pozwalasz sobie na tę dzikość. To twoja reakcja. Wspominał też o wygładzaniu krnąbrności, ale tobie się wydaje, że natury człowieka nie zmienisz, możesz go nauczyć jak ma się zachowywać przy stole, jak rozmawiać z ludźmi, ale tego co odwieczne nie wyplenisz. Wiesz, że mógłbyś nie krzyczeć, ale ten krzyk zachowany w tobie, zacząłby narastać i któregoś dnia by wybuchł, albo rozerwał ciebie od środka. Jesteś za mały na gromadzenie w sobie reakcji. Myślisz. Może krzykiem chcesz zaznaczyć swoją obecność. Może krzyk, to wyznanie miłości. Krzyk to strach. Paniczny strach, że obudzisz się, a Jego tu nie będzie.
Myślałeś, że wszystko, co złe już się stało, że nic już nie zaboli. Poznałeś przestrzeń Jego ramion. To twoje Szczęście. Szczęście, którego się nie spodziewałeś, które zaatakowało cię znienacka i nie wiedziałeś, co z nim zrobić. Musiałeś długo się oswajać, przełamać wszystkie tkwiące w tobie bariery, by móc tak zwyczajnie przy Nim być. Chciałeś wszystko nazywać. Każde doznanie i uczucie musiało mieć nadane imię, tak abyś wiedział, co czujesz, czy jest to właściwe, czy normalne, czy adekwatne. Chciałeś ustalić ramy, w które mógłbyś was wepchnąć. Chciałeś mieć jakiś schemat, konspekt, według którego mógłbyś żyć.
Jak nigdy zacząłeś snuć plany, w głowie układałeś strofy o maleńkim domu wśród błękitu, za nim ogród, sadzawka i las, pola złocistych kłosów, morze chabrów, maków i traw. Widziałeś to wszystko z daleka. Widziałeś i opowiadałeś mu leżąc z głową wtuloną w Jego uda, jaki piękny będzie świat.
Marzenia to fatalny wybryk wyobraźni. Pozwalasz sobie w coś uwierzyć, tworzysz nowy świat, by później roztrzaskać go o rzeczywistość. Uwierzyłeś, miałeś nadzieję, że wasze życie to nieskończoność, babie lato i mewy na tle nieba...
40 komentarzy:
Przeżywam właśnie coś podobnego, nie umiałem jednak tego właściwie wyrazić. Dziękuję... :-)
Miło wiedzieć, że nie jest się odosobnionym w odczuwaniu:)
spokojnie, Mrówko, spokojnie... nawet jeśli on najbardziej kocha w Tobie dzikość, to sytuacja przypomina chodzenie po cieniutkim lodzie... lepiej spokojnie.
Emm, ja nie potrafię spokojnie. Mogę się starać, ale i tak prędzej czy później wybuchnę. Wiem, że nigdy nie postawię Go przed wyborem - albo ja, albo Trójmiasto, ale to jedyne, co w tej sytuacji jestem w stanie zrobić, reszta to czyste szaleństwo.
no plis, wyluzuj, bo później będziesz żałował. to strasznie trudny wybór. jestem święcie przekonana, że on cię tak samo kocha, jak Ty jego. ale skąd wiesz, że ma na tyle silny charakter, żeby wybrać właściwie, czyli zostać?
Ale o tym właśnie mówię Emm, że ja Go przed takim wyborem nie postawię, bo ani nie mam pewności, co wybierze, ani nie chcę być frajerem, który mu życie zepsuje.
jak pojedzie, to sam sobie życie zepsuje ;-p nie ma świadomości, co straci. ot co.
no właśnie! ale kto powiedział, że straci! to karkołomne, ale możliwe!
Już raz to przerabiałem. Po kilku latach normalnego związku, trzeba się było przerzucić na weekendowy. Nie chciałbym tego powtarzać. Zresztą do D miałem pełne zaufanie, a z Ka różnie już bywało i chyba tego tak bardzo się boję.
Zresztą bycie z Nim to wielka frajda, wspólne śniadania, obiady, zakupy, spacery, czytanie na kolanie, bieganie, liściki na stołach i kwiatki we włosach - takie małe codzienne radości. Jak można z tego zrezygnować, na rzecz 2 weekendów w miesiącu?
jasne, że nie można.
ale jeśli on się uprze?
potrafisz powiedzieć nie?
w sumie myślę, że to wielka szansa dla Was - o ile on będzie na tyle dojrzały, żeby tam nie wariować tak jak mówisz. pomyśl: każdy związek w którejś chwili wchodzi w fazę przesytu i nudy - tak twierdzą starsi i mądrzejsi ode mnie i pewnie wiedzą, co mówią. Wy nigdy się sobą nie znudzicie.
absolutnie do niczego cię nie przekonuję, bo sama nic nie wiem, ale to wielki pozytyw. myślę, że gdyby taki pomysł się pojawił za kilka lat - przyjąłbyś go zupełnie inaczej. ja w tej chwili byłabym na coś takiego gotowa, choć kiedyś stanowczo NIE.
ok, zmykam spać.
przyślij do mnie choć jedną parę odnóży z odsieczą ;-))
do jutra. cmok*
Jeśli się uprze, to spakuje manatki i pojedzie, siłą Go przecież nie zatrzymam.
Może za kilka lat byłoby to jakieś rozwiązanie na szarą prozę życia, ale ja się Nim jeszcze nie zdążyłem nacieszyć po rocznej przerwie i wizja takiego życia jakoś mnie nie zachwyca. Ale mógłbym tak w kółko - Ty swoje, ja swoje - nie chcę żeby wyjeżdżał i tyle. A tego, co mi jeszcze do łba strzeli nie jest w stanie przewidzieć nawet Magiczny Kawomat:)
racja. można w nieskończoność. w każdym razie spokojnie :) mam dobre wieści od Wu: Brooke jest odcięta od sieci. miała dawniej jakieś zatargi z dostawcą i pewnie o to chodzi.
nara!
ok, już lecą dwie pary- jak zawsze:)
Śpij spokojnie.
:)
Ty też.
Chwalcie łąki umajone:) Kamień z serca, gdyż Waćpanna żyje:D
Teraz tylko oczekiwać nowych dostaw sieci i słów, słów, słów:)))
melduję, że koszmarów nie było :) chyba dlatego zaspałam ;-/
Ja melduję, że mnie jakieś lumbago złapało i nie mogę kręcić szyją:(
A koszmarów nie było, bo żem oprócz kończyn wysyłania zastosował dodatkowo ciepłe myśli:)
ojej :( niech Ci Ka wymasuje :)
działa! to doskonały zestaw antykoszmarowy :)
ojej :( niech Ci Ka wymasuje :)
działa! to doskonały zestaw antykoszmarowy :)
Nie wymasuje, gdyż Go dziś nie ma. Zresztą i tak nie dałbym się dotknąć, bo za bardzo boli:(
może zażyj coś przeciwzapalnego? myślę, że nie zaszkodzi. ( ibufen, panadol...)
Emmo, zażyłem podwójną dawkę, a w akcie desperacji posmarowałem się jakimś francuskim wynalazkiem i wali ode mnie teraz spirytusem:(
Gwiazda ma ze mnie największy ubaw - wchodzi do mnie cichaczem i stojąc mi za plecami woła "Tomuś, zobacz!", a ja kretyn się odwracam, co wywołuje nowe fale bólu i kurwię na nią pod nosem, że jest sadystka.
Idę spać, bo co to za życie :P
zażywaj lek przeciwzapalny nadal, aż Ci całkiem nie przejdzie. kumpela tak miała i w końcu musiała brać antybiotyk i długo ja trzymało.
Gwieździe powiedz stare przysłowie niedźwiedzie: nie śmiej się dziadku z cudzego wypadku ;p
koszmarów niet! bawiłam się plastikowym ( ??) wężem i szłam po schodach. takie tam ;-)) ostatnio pamiętam sny! cud!
Tak jest:) (tu Ci salutuję:))
Plastikowy wąż powiadasz...:) ja nic nie pamiętam, ale czasami mam przebłyski w ciągu dnia i mi się sny przypominają.
Ależ mi się nie chce Emmo, no za wyjątkiem zamienienia się w śpiocha i przespania najbliższych 3 dni.
grzeczny Mróweczka, grzeczny :)
tak, plastikowy. przywiązałam go do drzewa i machałam nim, a ludzie się bali. to było na ulicy. a schody były strasznie wysokie i nie wiadomo dokąd prowadziły.
dziwnie masz z tym snem. albo wcale nie sypiasz, albo 100 godzin. Mrówki to jednak nietypowa rasa :))
grzeczny, bo nie ma siły na protesty:)
wąż, drzewo... podejrzanie kojarzy mi się to z biblijnymi przypowiastkami, więc schody były do nieba:) jabłuszek nie wcinałaś przypadkiem???
jeśli schody do nieba to tylko Led Zeppelin :)
ale z nas gaduły! o mamo! :D
wychowałem się między innymi na Led Zeppelinach:)
gaduły, gaduły, ale przyznam się, że lubię pić z Tobą poranną kawę:)
ja też gadam przy kawie :)
ale jak znikniesz bez wieści, to... jasny gwint. ani się waż :))
dobrze, nawet jeśli tramwaj mnie trzepnie, to i tak dam Ci znać z zaświatów (jeśli istnieją):) ale chwilowo znikać nie zamierzam.
to się dobrze składa, bo ja też nie zamierzam :)
ale do pracy chyba musisz lecieć!
?
aaaaaa, dobrze, że mi przypomniałaś, muszę za 14 minut wyjść z domu, a jestem w piżamie!!!!
buziak i pędzę
:))
myśl nad hasłami dla mnie!
ale będzie przygoda :D
I just came to say hello;)
Wpis bardzo ładny, ale w tej kwestii akurat się nie wypowiem.
Nie chcę psuć tej rodzinnej atmosfery:)
Miłego dnia:)
Ketiov,
myślę, że dopiero teraz będzie rodzinnie :)
gdzie się podziewasz, hę?
Podróżuję ostatnio szukając poźywki na bloga, ale z wszystkich moich dotychczasowych "przygód" żadna się nie nadaje...;)))
strasznie się cieszę, że zajrzałeś, a Mrówka na pewno też :)
tylko mi nie mów żem wazelina, a zresztą mów co chcesz, mam to gdzieś ;-))
no tak, trzeba pożyć, żeby było o czym pisać :D
Nie ma jak to zacząć dzień od kawy i ulubionych blogów:))
Tylko te wakacje psują mi całą systematykę.
Jak chodzę do pracy to zdecydowanie jestem lepiej zorganizowany.
A od tygodnia czuję się jak rozlazła meduza...:p
no właśnie :) my tu z Mrówką kawkujemy z rana, a później następna sesja wieczorem :))
ale Ty musisz koniecznie zaglądać, bo tak się na Mrówkę rzuciłam, że lada chwila będzie miał mnie dość. trochę go odciążysz ;-)))
Emmo - hasła dla Ciebie: młotek, doniczka, cukier trzcinowy:) I baw się dobrze:P
Wu - chcę być rozlazłą meduzą!!! Jak te Twoje wakacje mnie wkurwiają!!!:P acha, i nie tylko Emma się cieszy, że wpadłeś:)
A tak ogólnie to mam dziś w sobie tyle kofeiny, że czuję się jak po białej ścieżce długiej na milion kilometrów, no aż mnie trzęsie:(
buziaki robaki
Prześlij komentarz