Ich bin ein schmetterling, ich werde morgen sterben
Obejrzałem film i coś się we mnie zepsuło, bo nie byłem
gotowy na wspomnienia.
Któregoś dnia przyszedł z Kulką. Zaproponowałem drinka, bo
akurat piłem jednego z tych różowych, które były w tym okresie moją kolacją. Został
na noc, a następnego dnia wprowadził się na dwa tygodnie. Wiedząc, że nie mamy
czasu upijaliśmy się dwa razy dziennie. Paliliśmy zioło i tańczyliśmy do rana. Rozmawialiśmy
o wszystkim i o wszystkim milczeliśmy. Nigdy wcześniej nie pokochałem nikogo
tak szybko i tak intensywnie. Potrafił brać od życia to na co miał ochotę i nie
oglądał się za siebie. Był wolny tak, jak ja nigdy nie potrafiłem. Bez wyrzutów
sumienia. Bez zastanowienia. Lubiłem gdy mnie budził, bo nie mamy czasu na
spanie, bo niedługo wyjeżdża, bo nie można doby rozciągnąć, a jemu wciąż mało i
chce więcej i więcej i ile tylko się da. Później uczył mnie oddychać, gdy się
dusiłem i zachłannie łykałem tabletki żeby świat mi nie wirował z nadmiaru
emocji i przerażenia. Mówił mein Schatze, dlaczego nie spotkaliśmy się
wcześniej? Bywaliśmy w tych samych miejscach, siadaliśmy przy tych samych stolikach,
zawsze się mijaliśmy. Wyjechał. Codzienne telefony były wszystkim. Gdy pojawił
się po kilku miesiącach poznałem jego chłopaka. Całkiem miły człowiek.