Wracał do mieszkania tramwajem. Patrzył przez okno
na strugi deszczu i czuł, że mógłby tak jechać całą noc. W torbie na
pocieszenie obijały się o siebie dwie butelki zimnego piwa. Dziwnie się czuł po
wizycie w Domu z ogrodem. Nie ma już jego pokoju. Zastąpiła go przestrzeń
dzięki wyburzonym ścianom. W ogrodzie pojawiły się dwa stoły i nowe sadzonki kwiatów.
Gdy zdjął z siebie przemoczone ubranie usiadł na
łóżku i głęboko zaciągnął się papierosem z domieszką diabelskiego ziela. To lepsze
niż cloranxen pomyślał, choć połknął dziś trzy. Myślał o pytaniu, które zadała
mu Anna.
A: O czym marzysz?
M: O spokoju. – wyszeptał – O świętym spokoju i
poczuciu bezpieczeństwa kochanie.
Przeciągająca się chwila ciszy sprawiła, że zaczął
wiercić się na białym fotelu z odciśniętą z błota psią łapą i odpalił papierosa
nie zgasiwszy jeszcze poprzedniego.
A: Myślałam, że powiesz coś o willi z basenem i
wypasionym samochodzie.
M: Przecież ja nie mam nawet prawa jazdy.
A: A ten spokój – powiedziała – To pieniądze? Facet?
Miłość? Ktoś, kto by przy tobie był?
M: Nie wiem. Na pewno nie miłość, ona mnie przeraża.
Zresztą, nawet nie potrafię się już zauroczyć.
A: Ale musisz mieś jakiś pomysł na ten spokój. Co ci
może dać poczucie bezpieczeństwa?
M: Nie mam pojęcia. Przez 33 lata nie czułem się
bezpiecznie. Budzę się rano i jest lęk. Dzwoni budzik a ja panicznie się boję.
Włączył sobie
Emmanuelle Seigner i You think you’re a man. Pomyślał o Ka, o
tym, że się od niego wreszcie uwolnił. Nie miękną mu nogi na jego widok, nie
szaleje serce. Szkoda mu go, bo spierdolił sobie życie, ale myśli o nim z czułością,
nadal go kocha, ale Paskudna Klucha Ropucha jest już tylko fragmentem
przeszłości.