31.08.2016

Szczęście ma rudy kolor

Ułożył się z kieliszkiem wina w dłoni [i butelką na podorędziu] na stosie poduszek i zapatrzył w zieleń drzew za oknem. Sam nie wiedział, gdzie błądziły jego myśli lekko spowolnione różową kapsułką. Nawet nie zauważył, gdy Szczęście usiadło mu na biodrze, a dłoń mimowolnie zatopiła się w rudym futrze. Dopiero gdy kot przeciągle miałknął, by zwrócić na siebie uwagę, spojrzał w bursztynowe oczy i uśmiechnął się. Jesteś moim największym szczęściem – powiedział – kocham cię.
Od bardzo dawna miłość wyznawał jedynie Szczęściu. Codzienny rytuał, by nie zapomnieć, jak brzmi melodia tych dwóch słów. Nie wiedział, czy kot darzy go jakimś uczuciem, czy też traktuje jedynie jako żywy podajnik karmy. Było mu to obojętne. Liczyło się to, że on wciąż potrafi odczuwać tak intensywnie. Uwielbienie pojawiło się znikąd i od pierwszej chwili było niesamowicie naturalne, pierwotne. Tak kochał jeszcze jedynie Księżycową.
Zapalił papierosa. Szczęście spojrzało na niego z niesmakiem, zmrużyło oczy i zeskoczyło na podłogę, a Mrówka znów zagapiony w okno, zastanawiał się, dlaczego tak trudno mu kochać ludzi i dlaczego tak bardzo się przed tym broni. Ludzie to szuje, pomyślał. Tylko na garstce nielicznych mu zależy, choć rzadko im to okazuje, chyba za bardzo boi się, że im nie zależy na nim. Lipne i naciągane wytłumaczenie. Zawstydził się, bo zdał sobie sprawę z tego, że taki wiele spierdolił milczeniem. Mowa srebrem,milczenie złotem. Powinien być w chuj bogaty, a czuje się ubogi.

Brak komentarzy: