Z głośników
rozbrzmiewały dźwięki fortepianu i skrzypiec, a on na wpół siedział, na wpół
leżał oparty o stos poduszek. Na kolanach książka, ale jego oczy wgapaiły się w
coś za oknem. Wyobrażał sobie wigilię, o której opowiadała mu Katasza. Święta. Nie
pamięta kiedy to było, ale musiał być jeszcze małym bajtkiem. Stał w drzwiach
do dużego pokoju, teraz zwanego pewnie salonem. Jedną ręką dotykał drzwi, a
głowę opierał o futrynę. Pokój był pusty, ale tą pustką, która nosi w sobie
jeszcze ślady ludzi, którzy jeszcze przed chwilą tu byli. Stół zastawiony
misami z jedzeniem, brudne naczynia, resztki alkoholu w kieliszkach, butelka
sangrii z kolorową etykietą i tlący się papieros na brzegu kryształowej
popielniczki. Widok jak po zagładzie świata, tak dziś o tym myśli. Poczuł czyjąś
dłoń na ramieniu i usłyszał głos brata, ale nie zrozumiał wypowiedzianych słów,
a przynajmniej ich nie pamięta. Widział jedynie jak brat podchodzi do stołu i
zaciąga się papierosem. Później czarna dziura. Pamięta jedynie, że po jakimś
czasie pojawiła się Matka z Królem i Tchórzem, że panowała cisza, że świąteczna
atmosfera rozpłynęła się w ciągu tych kilku godzin.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz