Nocą przyszły złe sny. Choć nie działo się w nich nic
niebezpiecznego czy przykrego, budził się zdenerwowany i wystraszony, by
ponownie zapadać w niespokojne wizje, w których dom dziadków i duchy
przeszłości, które go nie rozpoznawały. Nielubiana babcia wypominała mu długie lata
milczenia i brak zainteresowania, a on próbował się tłumaczyć, jąkając się przy
tym i gubiąc we własnych słowach.
Gdy był już na granicy wyczerpania dom zniknął, a na jego
miejscu pojawił się Mimi, a raczej jego brzuch odziany w szarą bluzę kangurkę,
na której tle fruwały jego dłonie. Wiedział, że Mimi coś mu tłumaczy, ale fonia
była wyłączona. Tylko te dłonie, których szczupłe palce początkowo fikały
koziołki, później tańczyły w spokojnym rytmie, by następnie przejść w
synchroniczne pływanie, które go wyciszyło i ukołysało. Poczuł się bezpiecznie,
bo wiedział, że ktoś stoi po jego stronie i nie pozwoli już go skrzywdzić.
Po przebudzeniu uśmiechnął się z radości i przypomniał sobie
słowa Mimi skierowane do niego dawno temu: Jesteś jak porządne światło
przeciwmgielne – człowiek czuje się bezpiecznie. Śpij dobrze.
Tak oto Mimi stał się dla niego latarnią morską, bezpieczną
przystanią, w której może znaleźć schronienie. Wie, że nikt go nie obroni przed
światem, ni samym sobą, ale ma przyjaciela, z którym może śmiać się i smucić, rozmawiać o banałach lub sprawach ważnych,
czasami nawet milczeć i tylko myślami krążyć wokół niego, jak dziś w drodze do
pracy, gdy opowiadał mu o Małgosi z przedszkola, a później coś jeszcze, choć
sam już nie wie co, i Mimi też nie wie, bo nie zdaje sobie sprawy z tego, że
było mu coś opowiadane... a może wie? Przecież Mimi widzi łosie i światy inne niż tylko ten wokół, a magia jego słów rozświetla mrówcze życie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz