26.10.2013

dynia



Decyzje podejmowane w pośpiechu przeważnie mu nie służą. Tak też stało się tym razem. Tuż po przebudzeniu wysłał wiadomość, że mogliby razem zrobić dyniowe potworniaki na halloween. Wiedział, że nie powinien odzywać się jako pierwszy, ale nie był w stanie się powstrzymać. Potrzebował ludzkiego ciepła i bliskości. Potrzebował poczuć, że nie jest na tym świecie zupełnie sam.

Ostatnio, gdy próbował rozmawiać z Gwiazdą na temat Majne Szwester i matki, dostał taką zjebę, że nie mógł się pozbierać. Usłyszał prawdę, w którą nie chce uwierzyć, a liczył jedynie na odrobinę zrozumienia i delikatne pocieszenie, że jest jeszcze szansa, że może kiedyś wszystko wróci do normy, że znów będą rodziną. Chciał, żeby ktoś go przytulił i pogłaskał po włosach, chciał poczuć w kimś oparcie, ale utwierdził się w przekonaniu, że nie ma na co liczyć.

Chyba pojawiające się w sklepach czekoladowe mikołaje i gwiazdki wprowadziły go w tak chujowy nastrój. Pomyślał o nadchodzących świętach i samotności, która go czeka. W święta najbardziej ją odczuwa, gdy wszyscy rozjeżdżają się do rodzin, on od dwóch lat pilnuje domu w lesie i wmawia sobie, że tak jest dobrze, ale jest kurewsko źle i nic nie jest w stanie tego zmienić. Chciał więc poczuć się odrobinę adorowany, kochany. Chciał się bezpiecznie przytulić, spędzić kilka godzin w towarzystwie kogoś, komu na nim zależy. 

Poszli na zakupy i dopiero w Biedronce znaleźli trzy małe dynie o idealnym kształcie. Wrócili zadowoleni do domu i w pierwszej kolejności zabrali się za gotowanie obiadu. Jeden kroił fetę, a drugi pilnował gotującego się makaronu, w tym samym czasie razem zrobili szybką sałatkę. Później Mrówka uprażył na czosnku i maśle ziarenka słonecznika, którymi posypali gotowe danie. Obejrzeli film i zabrali się za dynie i nalewki, które czekały na konsumpcję. Najpierw czarnym markerem narysowali na dyńkach wredne i mroczne pysiaki, a później Mrówka cienkim nożykiem do filcu wycinał oczy, nosy i złowieszcze usta. Momentami nie wyszło tak, jak chciał, bo był w trakcie straszony, gilany i rozśmieszany, co sprawiało, że ostrze zmieniało obrany tor. 

Teraz siedzi i pije kolejne piwo, zastanawiając się nad tym, co przyjdzie. Zapala kolejnego papierosa paskudną zapalniczką z czerwonym samochodem i słucha Trójki. W jednej z dyń ćmi mała świeczka, a złowieszczy wzrok nie wróży nic dobrego. W lodówce mrożą się kolejne procenty, które mają go odgrodzić od tego, co się nie udało, od życia.

Brak komentarzy: