13.01.2013

Psikus umysłu

Słysząc klucz przekręcany w zamku uśmiecha się. Odwraca twarz w kierunku, z którego dochodzi odgłos. Przez chwilę żyje w innym wymiarze i wydaje mu się, że do pokoju ktoś wejdzie. Ktoś dla kogo ten uśmiech zakwita. Mijają sekundy i nic się nie dzieje. Świadomość powraca wraz ze zdziwieniem. Jak mógł pomyśleć, że ktoś wejdzie?

Przypomniały mu się klucze przy których dyndał zielony dinozaur kupiony na wspólnej wycieczce do Solca. Klucze, które dostał, tak jak dostaje się czekoladki, czy całusa na powitanie. Mógł wejść, uśmiechnąć się i powiedzieć Już jestem, a później zaparzyć dwa kubki herbaty i usiąść obok z książką. Tak naturalnie, zwyczajnie opowiedzieć o tym, co robił w pracy i jak wyglądali ludzie w autobusie, wspomnieć, że dzwoniła mama i kazała go pozdrowić, a w sobotę są umówieni na obiad u Majne Szwester.

Kostka czekolady rozpuszcza się na języku, przełyka ją wraz z resztkami wspomnień. Nie ma już kluczy, dinozaura...

Brak komentarzy: