16.10.2012

to już



Czasami za wszelką cenę próbujesz wyzbyć się wszelkich emocji, zarówno tych dobrych, jak i tych złych. Chcesz być nieczuły, chłodny, pozbawiony uczuć. Łykasz tabletki i przenosisz się na drugą stronę, tę, po której panuje wielkie NIC. Ale to Nic na długo nie zadowala, choć początkowo odpoczywasz i myślisz, że tak właśnie wygląda raj – nic nie czujesz, jesteś lekki. Z czasem jednak zaczynasz tęsknić i wydaje ci się, że cały jesteś zbudowany z tęsknoty, a obojętność, to najgorsze, co możesz w sobie pielęgnować. 

Czytasz słowa o metamorfozie drzewa, myślisz o tym i zdajesz sobie sprawę, że dotychczas stanowiły one jedynie estetyczne doznania, nic więcej, nic mniej. Jutro idąc do pracy spojrzysz na nie zupełnie inaczej, świat będzie inny, nowy, a czerwień liści już zawsze będzie miała powiązanie z człowiekiem, który pokazał ci inny wymiar cykliczności natury. Uśmiechasz się i powątpiewasz we własne słowa, że nic nie ma sensu.

Mija rok odkąd jesteś sam. Cholernie długi i ciężki rok. Rok bez Mamity, Majne Szwester, Buni. Musiałeś się nauczyć żyć bez nich. Nie możesz sobie powiedzieć, że już jest ok., że to nic nie szkodzi, że zatrzasnęli przed tobą drzwi, że nie masz już domu, bo to kurewsko boli i zdajesz sobie sprawę z tego, że skoro odrzuciła cię rodzina, to naprawdę musisz mieć w sobie coś złego, zepsutego i paskudnego. Próbujesz jednak to złe w sobie głęboko schować i nie robić naburmuszonej miny. Idziesz dalej. Nie masz innego wyjścia.

Brak komentarzy: