przyśnił mi się najpierw pokój Brooke. Jej samej nie było, a ja niczym zabłąkany duch przycupnąłem w plamie słońca rozlanej na podłodze i zagapiłem się na szeroki parapet, na którym stały dwa brązowe niedźwiadki. Zasnąłem i obudziłem się w swoim pokoju, a niedźwiadki Brooke wisiały w moim oknie. Jak to bywa w snach, nastąpiło szybkie przeniesienie i już biegałem po toruńskim bulwarze z Julą i wszystko było naelektryzowane, iskrzyło erotyzmem, co postanowiliśmy wykorzystać, do czego zapewne by doszło, gdyby nie mrówczy rozsądek, który to w ostatniej chwili pozwolił mi jednak na otrząśnięcie się z głupoty chwili i przerwanie rozpoczętego.
Półprzytomny zjadłem fasolkę szparagową i nie mając nic innego pod ręką, wypiłem musujące wapno, zastanawiając się przy tym skąd biorą się sny i nie dochodząc do żadnych nowych wniosków.
2 komentarze:
Sny są produktem naszych żądz, stąd wiem, że chcesz mi ukraść matrioszki:D
Matrioszki? Mam swoje! Chcę czegoś innego... tylko czego???
Prześlij komentarz