Wyłączyłem telefon i udawałem własne nieistnienie, jak gdyby ktoś się mną przejmował, jak gdyby miał zadzwonić i poprosić o powtórkę. Takie cuda nie u mnie. Ja jestem jedynie jednorazowym wybrykiem. Śmiechowy Mrówka, dla przyjaciół Tomek. Tak, już nikt nie mówi do mnie po imieniu.
Od czasu do czasu marszcząc czoło zamykałem z całych sił oczy próbując odegnać wciąż powracające obrazy. W desperacji machałem przed głową rękoma, ale nic nie pomagało.
Ślicznie uśmiechnięty opierałem głowę na jego ramieniu, wyciągałem go do tańca, oprowadzałem po ogrodzie, siadałem na kolanach. Zapatrzony w niego jak w chmurkę. Przyklejony do ramienia. Przyssany do ust.
Dlaczego wciąż nie potrafię trzymać się siebie? Dlaczego muszę łasić się do każdego, żebrać o odrobinę przytulenia, czułości, o potrzymanie czyjejś dłoni we własnej. Zażenowany własnym zachowaniem chowam się nawet przed Piotrem, unikam go jak tylko mogę, choć wiem, że nic nie powie. A ja właśnie chciałbym żeby mnie opieprzył, żeby na mnie wrzeszczał. Chciałbym żeby ktoś zauważył. Chciałbym żeby mi ktoś pomógł.
3 komentarze:
Motylku Cytrynku, ja bym Cię zjebała, ale wiem, że potem miałbyś do mnie pretensje, więc sama nie wiem... może zrobię to w powieści pod płaszczykiem, choć wolę takie rzeczy załatwiać bezpośrednio
Już niejednokrotnie dostałem od Ciebie po głowie i nigdy nie strzeliłem za to focha, raz porządnie zabolało. Od tego ma się przyjaciół, choćby na drugim końcu świata.
zatem macham do Ciebie, Tomaszku, z mojego drugiego końca świata :)
tyle razy Cię już opieprzałam, że w końcu musiałam przestać, no bo ileż można? ;-))
nie da się przeżyć życia za kogoś, choć na pewno można spawić, żeby to życie było bardziej znośne i to właśnie chciałabym zrobić, ale nie wiem, jak.
Prześlij komentarz