Po kilku dniach nad lasem wreszcie pojawiło się słońce. Może wywołała je Katasza zmierzająca właśnie ku Mrówce z koszykiem pełnym łakoci. Może Brooke i jej atak śmiechu wywołany przez Mrówkę. Może Piotr i poranne jagodzianki przywiezione z odległego sklepu. Może wszystko jednocześnie. Ważne, że mógł Mrówka szeroko otworzyć wszystkie okna i zaciągnąć się świeżym pachnącym powietrzem. Ważne, że będą mogli świętować w ogrodzie. Ważne, że uśmiecha się i czuje się lekki pomimo ciężkiej nocy i myśli głupich i rozmów o tym co było i co znaczyło, i co by było gdyby…
Myśli, że niczego nie żałuje, że gdyby miał wejść w to wszystko jeszcze raz i miałoby później strasznie boleć, tak jak bolało, albo i bardziej, to znużyłby się w tym zakochaniu jeszcze raz bez chwili zastanowienia. Bo był szczęśliwy. Chwilami naprawdę był szczęśliwy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz