Pomyślałem, że temu, co się rodzi, należy nadać ruch jednostajnie przyspieszony, aczkolwiek zwrotny, by nie umarło w męczarniach mrówczych kombinacji. Zamknąłem się w sobie, wyłączyłem telefon i próbowałem obmyślać strategię ucieczki. Pani Orderowa tłumaczyła zawzięcie, że tak nie można, że należą się mu jakieś wyjaśnienia, że czas otworzyć się na nowe możliwości, że jak trafia się ktoś dobry i normalny, to nie należy uciekać, tylko dać sobie szansę.
…i teraz gdy akurat wszystko zaczynało się prostować, to Ty uciekasz.
Bo w uciekaniu jestem mistrzem – pomyślałem. – Nikt tak szybko nie daje nogi w przypadku potencjalnego zagrożenia szczęściem. Jestem marzycielem. Czasami jak się rozmarzę, to mam gromadkę dzieci z księciem władającym dalekimi krainami, ale jak przychodzi co do czego, to spieprzam, aż się kurzy.
Później wymóżdżyłem: boję się tego, czego nie znam.
Co do groma?! Nie znam, to poznam i tyle. Proste?
Niezupełnie.
Ojojoj, zwinąć się w kłębek i chlipać nad własną głupotą.
Otóż nie! Ubrać się, iść na spacer i nie kombinować, a jak się nadarzy okazja, to całować się w krzakach i obłapiać po kątach!!!
6 komentarzy:
O! widzę, że nie tylko ja rozmyślam ostatnio o szansach:)
To ostatnie zdanie bardzo mi się podoba:))
Wu, ten nowy rok nam pomieszał w głowach ;p
Cieszą się, że się zdanie podobało - jak napisałem, tak też uczyniłem :D
Jestem z Ciebie ogromnie dumny! :))
Miło to słyszeć :P
Ja z siebie chyba również, zwłaszcza po ostatnim mrówczeniu:)))
dlaczego ten wpis mi gdzieś umknął? a taki istotny i optymistyczny! az samej mi się zachciało całowania :))
To do dzieła Emmo:)
Prześlij komentarz