2.10.2011

List w skrzynce I


Drogi Tomaszu,
jest Pan prawdziwym kawalerem, który w należyty sposób oczekuje na należyte gesty ze strony mężczyzny (choćby na prawdziwe listy, a nie jakieś maile usiane emotikonkami), ale co więcej – jak prawdziwy kawaler lubi też Pan prowokacje, a co najmniej drobne aluzje. Przywołując w rozmowie wieszcza, nieopatrznie wskrzesił Pan damę nie tylko słynącą z urody i wykształcenia, ale i innych przymiotów (nad którymi przejdę jednak do porządku). Gdy bowiem zastanawiał się Pan nad relacjami pomiędzy mężczyznami, i gdy cytuje znaną frazę z piosenki Grechuty (Czy to jest przyjaźń? Czy to jest kochanie?), to rzecz jasna przywołał Pan piękny wiersz Adama Mickiewicza „Niepewność”, ale też przywołał Pan jej inspiratorkę. Zechce Pan przyjąć to jako uwagę na marginesie, ale ten piękny liryk, podobnie jak i kilka innych, zrodziła znajomość Mickiewicza z Karoliną z Rzewuskich Sobańską. Karolina była kobietą, która jako pierwsza rozbudziła zmysły poety i choć nie zasłużyła się ojczyźnie (przemilczę jej haniebne wyczyny), to jednakowoż literaturze przysłużyła się nieco… owoce tej znajomości, podszytej niewątpliwie erotyzmem, to nie tylko znane wszystkim i spopularyzowane w piosence pytanie (choć niekoniecznie hamletowskie), ale to też piękne wersety w rodzaju:
Kochanko moja! Na co nam rozmowa?
Czemu, chcąc z tobą uczucie podzielać,
Nie mogę duszy prosto w duszę przelać?
[Rozmowa]
Albo:
Chociaż zmuszona będziesz mnie porzucić,
Jeżeli serca nie zmienisz w kochaniu,
Rzucając nawet, nie chciej mnie zasmucić
I rozstając się nie mów o rozstaniu!
[Sen]
Dlaczego o tym wspominam? Choć Karolina z Rzewuskich Sobańska to oczywiście metaforyczna przodkini, podziela z nią Pan jednak kilka przymiotów. Powinien Pan to wiedzieć, a właściwie słuchać tego – jest Pan kawalerem o rzadkim uroku, niespotykanym już dzisiaj wdzięku. Powinien Pan żyć w XVIII albo XIX wieku i być obiektem westchnień i wzruszeń rozmaitych artystów (wtedy sztuka mogłaby Panu wiele zawdzięczać, a i sam Pan miałby liczne dowody nie tylko zwykłej adoracji). Zapewne słyszał to Pan dziesiątki razy. Problem jednak w tym, że to prawda! Ma Pan niesłychanie rzadką cechę, pewnego rodzaju właściwość – Pan po prostu inspiruje mężczyznę. Sprawia, że mężczyzna nie tylko myśli o panu, ale przede wszystkim myśli te przetwarza. Myśli te bowiem nie ograniczają Pana, nie oddają istoty osoby; myśli te trzeba wyrazić wierszem, nakreślić obrazem, utrwalić w piosence… Tej właściwości nie posiadają wszyscy chłopcy (o czym Pan doskonale wie), posiadają ją tylko ci wyjątkowi. Do których Pan niewątpliwie się zalicza.
Wyobraźnia podsuwa obrazy - w domu – wiadomo – drewniane podłogi, stare meble, kufry i półki z książkami. To wszystko to Pana świat, z którym wiąże Pan swe szczęście, do którego niechybnie się wymyka. Tam nie ma interaktywnych mediów, nie ma łączenia się przez skypa… i to nie jest bynajmniej ucieczka od świata (bo Pan bodaj dalej jeszcze sięgasz), to jest raczej próba poukładania tego wszystkiego. Doskonale wie Pan, co oznacza racjonalne funkcjonowanie w nowoczesnym świecie, ale równie dobrze wie, że ten świat to nie jest naturalne otoczenie dla Pana ducha.
Tylko swojemu intelektowi zawdzięcza Pan te dualizmy, że widzi i rozumie więcej niż inni. Z kolei swej wyobraźni i swemu wnętrzu zawdzięcza Pan to, że nie traci z pola widzenia tych miejsc i zdarzeń, w których doznania i emocje, w których wzruszenia i uniesienia…
Ale co najciekawsze – Pan wcale nie igra z losem, gdy mimo wszystko próbuje te światy łączyć ze sobą. Potrafi to Pan „mieszać ze sobą”, bo poza wszystkim innym zachowuje takt i czyni to z wdziękiem.
Czy to są czcze komplementy? Absolutnie nie! To są moje autentyczne odczucia i spostrzeżenia. Dlaczego sobie na nie pozwalam? Dlatego, że na „tle” innych, są to bardzo wyraziste cechy i przymioty. Nie tylko wyróżnia się Pan w tłumie, ale przede wszystkim – odróżnia. Pana wyjątkowość, to nie jest kwestia spektakularnych dodatków (by coś w sobie podkreślić, zarysować mocniej), to jest kwestia naturalnego, acz coraz rzadszego uroku, wdzięku. Jest to niemalże idealna mieszanka taktu, otwartości, subtelności, wrażliwości, no i oczywiście – atrakcyjności.
PS. Uśmiecham się, widząc Pana w sypialni, przy oknie, z listem od przyjaciela. Czyta Pan… potem siada na brzegu łóżka i zamyka oczy; coś tam sobie wyobraża i znacząco wzdycha…

Zechce Pan w tym liście przyjąć takie moje wyznanie i uznanie zarazem.
Sergiusz

4 komentarze:

Emma pisze...

czytasłeś XIX - wieczne powieści, to teraz masz jednego z bohaterów w pełnej krasie :))
jezusie, ale jak na taki list odpisać. języka w gębie bym zapomniała :DDD

Mrówka pisze...

matuchno, a ja właśnie zacząłem czytać Edgara Allana Poe i zaczynam się bać, któż tym razem zawita w moim życiu ;p
i jednak odpisałem, sprowadzając Sergiusza na ziemię - nie jestem przecież tym, kim mnie widzi:)

Emma pisze...

mam nadzieję, że nie byłeś zbyt okrutny :)

Mrówka pisze...

ja? okrutny? nie śmiałbym! delikatnymi słowy efekt zamierzony osiągnąłem:)