Mrówka idzie z torbami wyładowanymi zakupami. Mija Endiego, Najwspanialszego Kioskarza Świata i słyszy:
E: A gdzie ten Twój rycerz, co powinien za Tobą siaty nosić?
M: Czeka w domu na obiad.
E: Ale Ty wiesz, gdzie on powinien teraz być?
M: Daj spokój Endi. – mówi z uśmiechem.
E: Tomek, ja Ciebie przepraszam, ale jak on Ci kurwa krzywdę zrobi, to ja go przejadę swoim samochodem. Jak Boga kocham, przejadę.
M: Dobra Endi, trzymam Cię za słowo. – odpowiada pakując do kieszeni fajki i mając nadzieję, że Endi Boga za bardzo nie kocha biegnie dalej.
Co za facet – myśli sobie – Niby taki zwykły pan z kiosku, a po minucie z nim czujesz się zazwyczaj jak gwiazda. Uśmiecha się do tych myśli i wraca do tego, który wymaga wiecznej adoracji, niczym obrazy Najświętszej Panienki, czy jakie to się tam adoruje…
M: Robimy racuchy. – mówi wyjmując z torby ziemniaki i cebulę.
Ka: Chyba placki ziemniaczane.
M: Chyba wiem, co zamierzam zrobić – racuchy.
Ka: Racuchów nie robi się z ziemniaków młotku.
M: Dobra, u mnie zawsze na te smażone kółka z ziemniaków mówiło się racuchy, więc się odpitol i ścieraj te pyry, jakżeś obiecał.
Ka: A ty nie pyskuj, tylko obieraj.
Mężczyźni tacy jak Ka, nie są stworzeni do przyziemnych czynności. Bidula już przy drugim ziemniaczku rączki sobie pokaleczył i trzeba było rany opatrywać i paluszki całować, a później całą robotę odwalać za tę bidulę, która stała Mrówce za plecami i wciąż krytykowała.
Ka: Mogłeś tu jeszcze jednego wcisnąć. Ty w ogóle nie myślisz. Nie kładź tak tej łopatki. Kapie z tego.
I tak w kółko, więc się Mrówka zdenerwował i z gromami w oczach wrzasnął: Spieprzaj stąd, bo zaraz będziesz to na surowo wciągał. – nie nie nie, nie będziesz cholerykiem, pomyślał i zaczął inaczej - To znaczy, usiądź sobie w pokoju kochanie, poczytaj gazetkę, sprawdź sobie na jutro pogodę, a ja Ci zaraz herbatkę przyniosę. – mówiąc wyprowadził Ka z kuchni, a w główce powtarzał – jesteś kwiatem lotosu, jesteś kwiatem lotosu…
28 komentarzy:
omg!
związek dwóch facetów to związek dynamitu i płonącej zapałki. mam wrażenie, że to strasznie karkołomna sprawa.
Jak każdy inny związek chyba. Tam, gdzie ścierają się dwie osobowości, tam się sypią iskry:)
oj, nie wiem. jasne, u mnie się też sypią co jakiś czas, ale chodziło mi o to, że mężczyźni mają przeciętnie 11 razy wyższy od kobiet poziom testosteronu. więc związek dwóch osobników z takim bagażem musi być wybuchowy. testosteron odpowiada też za wybuchowość!
jak się do tego ma nerwicę, to związek wygląda jak pole minowe, gdzie Ka nie nadepnie, tam pierdutnie. Chwała mu za ogromne pokłady cierpliwości i próby zrozumienia:)
Swoją drogą zawsze myślałem, że to kobiety są bardziej wybuchowe:)
czy Ka czyta Twój blog? bo czasem paplam okropne bzdury i teraz mi głupio ;-))
u mnie Tygrys jest od wybuchania, a ja od usuwania skutków detonacji ;-p
Gdyby go czytał, to pewnie by mnie zabił. Mam nadzieję, że nigdy tu nie trafi:)
Masz lipną fuchę - takie sprzątanie po Tygrysiku:P My mopujemy razem, choć to ja częściej przyznaję się do winy i przepraszam:)
u mnie zazwyczaj przeprasza Tygrys, bo to jego ponosi :)) a ja działam jak tabletka na uspokojenie.
nerwica ciężka sprawa...
Ech, tabletki na spokojność są w dechę:)))(<-- zawoalowany komplement wysyłany w Twym kierunku i się wcale nie przymigdalam:P)
życie to ciężka sprawa... to przez nie nerwica.
nerwice są od myślenia. bezmyślni są od nich wolni ;p
Szkoda, że to nie takie proste Emm:D
Ale na nerwicę dobra jest muzyka z Crime Story, której właśnie słucham :)
gdyby było proste, nie miałabym nerwicy :-/
o! muzyczny poranek :)
a do roboty dziś nie pójdziemy??
Ty też?:D
muzyki zapewne będzie dziś więcej, gdyż do pracy nie pójdziemy, będziemy tańczyć i śpiewać, ja jako słomiana wdówka, a Ty, jako Ty, chyba, że chcesz jako ktoś inny:)
ja mam nerwicę napadową - zwłaszcza jak nie ma Słońca. wtedy dopada mnie deprecha :-(
ja jako ja! wtedy mi się najlepiej tańczy :D
no to jesteśmy zdiagnozowani psychole:) a jako psychiczni możemy sobie teraz podygać do Runaway, Della Shannona:)
ale Ty prowadzisz! :D
Ale to Ka zawsze prowadzi!!!
Tańczmy razem, ale osobno - każdy sam się prowadzi najlepiej:p
i spadaj na śniadanie:P
ok, trza się dobrze prowadzić. skromnie i czysto :DDD
Emmo, mi się to nie udaje, włączyłem film i otworzyłem butelkę wina - nie potrafię być damą:)
A film polecam, jako spektakl o konieczności dokonywania wyborów i ich konsekwencjach.
po pierwsze trzeba być sobą, wtedy nic nie zgrzyta w środku :)
ja też włączyłam film, ale nie mam wina :(
oglądasz branżowy?
Chyba jestem sobą, choć może jeszcze nie do końca określonym, ale na "określenie" mam całe życie:)
Oglądałem I am love, o którym wspominałem. Nie jest to film branżowy, aczkolwiek pojawia się wątek lgtb. Spodziewałem się melodramatu o wątpliwej wymowie moralnej, i czuję się mile rozczarowany:)
ps. Mogę podzielić się swoim winem:)
I am love nie oglądałam.
wino poproszę :))
masz pojęcie, że robię pizzę?? jestem cała w mące. cisto drożdżowe, za ambitna jestem na półprodukty, ale jakieś naleśnikowate ja dotąd ;-p
ja mam wino, Ty pizze - spotkajmy się w połowie drogi stąddotamtąd:) siądziemy w szczerym polu, trawa nas będzie gilgotać, a my będziemy ucztować:D
ambicja to podstawa w kuchni:), a półprodukty są do bani:P Jestem z Ciebie dumny, że Ci się tak chce w wolny piątek, ja dziś postanowiłem nie jeść, co by się nie przemęczać:)
w realu by nam się tak fajnie nie gadało, bo byśmy się wstydzili - przynajmniej ja ;-)) a jako ktoś anonimowy mogę sobie pozwolić na luz, co mi nie zawsze wychodzi w innych okolicznościach.
od niejedzenia nic Ci nie będzie, zwłaszcza, że wino ma sporo kalorii :)
Fakt, fakt, fuck... eeee, masz rację, też bym się wstydził. Jestem oporny na wychodzenie z wirtualnego świata, zwłaszcza do ludzi, którzy czytają bloga. Chyba zbyt wiele o mnie wiedzą i boję się zderzenia z rzeczywistością, z tym mną faktycznym.
a od niejedzenia szybciej się ululam i może zasnę:)
raz w życiu z kimś poznanym przez blog się spotkałam, nie żałuję, ale byłam cały czas spięta i w efekcie uznałam, że to bez sensu. nie umiałam być sobą. tamten ktoś chyba też. konsekwentnie trzymam się zasady niemieszania tych dwóch światów. tak jest chyba najlepiej :)
trzymaj kciuki - pizza w piekarniku!
trzymam trzymam:) i ślinka mi cieknie na samą myśl o zapachu jaki się u Ciebie unosi:)
Mi jest trochę dziwnie, gdy pomyślę, że miałem się z takim jednym dobrodusznym, co to się w tramwajach i autobusach mijamy, spotkać, a odwagi mi brak. Ale tak jest dobrze:) Może kiedyś zwyczajnie na siebie wpadniemy na ulicy:)
Mrówko,
lecę do kuchni, bo muszę jeszcze sos zrobić.
nara :)
cały dzień przegadałam z Tobą! :D
A ja z Tobą:P
Baba do garów, a Mrówka zostaje w lesie:P
Prześlij komentarz