M: Ale mi kaszanka wyszła. – mówi patrząc na zawartość patelni.
Ka: Kaszankaaaa…. Zjadłbym kaszankę z grilla. – mówi rozmarzonym tonem.
M: Nie tknąłbym tego nawet po tygodniowej głodówce.
Ka: A jadłeś kiedyś?
M: No, myślałem, że kolor jest od kaszy gryczanej, a później mnie Mama uświadomiła, że to krew. Więcej nie tknąłem. Ohyda.
Ka: Ech, kaszanka, no delicje normalnie. A Ty to jednak dziwak jesteś i nie wiesz, co dobre. – chwila ciszy, da się zauważyć powiększające się oczy i źrenice rozświetlone podnieceniem. – Ja mam kaszankę!!! Mam kaszankę w zamrażarce!
Po jakimś czasie Ka oblizawszy paluszki po odsmażonej kaszance uśmiecha się i mówi:
Ka: Daj buziaka.
M: Umyj zęby.
Ka: No daaaaj buziaka.
M: Wolałbym żabę polizać, niż Cię teraz pocałować. Miałeś w buzi krew kaczuszki. Swoją drogą, jak byłem małym pypciem, to mi Majne Szwester opowiedziała bajkę o zaklętych księciach, żabach i całowaniu. No i ja głupi smark popylałem po bagnach i te żabska całowałem.
Ka: No i co?
M: No i co? No i co? I nic. Ciebie sobie u nich wycałowałem. A mogłem je po dupach całować, to by się może zlitowały i zesłały mi jakiegoś Rambo czy innego bambo.
2 komentarze:
w moim osobistym żargonie ,,kaszana" oznacza syf, bajzel i w ogóle jakieś okropieństwa :))
U mnie "kaszanka" to sieczka ogólna, lipa jakaś i to właśnie mi wyszło z ryżu i warzyw:)
Prześlij komentarz